no i calkiem milo...
sobie spedzilismy ten ostatni wieczor przed Wielkim Postem... wprawdzie dzieciaki jak na zlosc spac isc nie chcialy, Mniejszego usypialam przez ponad godzine, przechodzilam przez etap rozczulenia, zobojetnienia, zniecierpliwienia, wscieklosci, radykalizmu i licho wie czego jeszcze. w koncu zasnal - cos w okolicach godziny 21... Wieksza tez mniej wiecej w tym czasie... zeszlismy (ja + Moje Szczescie) na dol, zrobilismy sobie po drinku, przestawilismy dzieciecy stolik tak, zeby nam jako lawa sluzyl :o), MS wsypal chipsy do miski, ja otworzylam zestaw owockow suszonych w polewach, wlaczylismy NCIS i usiedlismy sobie... uwielbiam ogladac TV wtulona w ramiona MS... czesto zasypiam - bez wzgledu na to co ogladam, a MS potem mi opowiada co sie dzialo na ekranie :) ja po prostu uwielbiam to poczucie bezpieczenstwa jakie mi daja jego ramiona...
spedzilismy 3 godzinki razem... cudowne trzy godzinki, ktorych nie zamienilabym za zadne skarby swiata... bo tak naprawde to one byly moim Skarbem... :)