ha!!!!!
nie wierze wlasnym zmyslom!!! dzisiaj wlasnie po raz pierwszy od niepamietnych czasow polezalam sobie blogo w wannie! no szok i w ogole!!!
w 100% zawdzieczam te kapiel Mojemu Szczesciu - wspomnialam mu jak wrocil z pracy, ze dzisiaj jak sie grzdyle wykapia i zasna to moze ja bym sobie ciutke w wannie polezala. wykapalismy grzdylki, po czym ja - po calym dniu uganiania sie za Grzdylami - padnieta, zasnelam razem z Synalem. po godzince mniej wiecej budzi mnie moj MS. Synal spi, wiec moge juz wstac, Cora jeszcze fika, bo cos ostatnio ma problem z zasypianiem, MS nie mowiac nic umyl wanne i zaczal napuszczac wode :) sobie dolalam olejku relaksacyjnego (- mix mojej bylej szefowej, ona robi wlasne mieszanki olejkow, wg wlasnych receptur), i wlazlam do wanny :) hehe, blogo mi sie zrobilo tak jakos... jednym uchem oczywiscie nasluchiwalam czy Grzdyle sa cicho, w kominie hulal wiatr - to zamiast muzyczki... lezalam sobie i myslalam: nareszcie... chwila nicnierobienia... myslalam sobie o naszym zblizajacym sie wyjezdzie tygodniowym... oraz o tym jak to dobrze miec takiego cudownego czlowieka za meza...
jak juz sobie odgniotlam kregoslup a woda pochlodniala - stwierdzilam ze czas wylazic :)
podsumowujac - bardzo fajna sprawa, ale do powtorzenia gdzies za jakis miesiac, nie wczesniej :))) i jednak przydala by sie wieksza wanna... :P