c.d. - cz.3 :))))
pracowita sobota. o. najpierw szukalam prezentu... bo jednak te bursztynowe jakies... nie moglam trafic... byla jedna bransoletka z masa perlowa... tez ladna... ale koniec koncow kupilam taka z kolorowymi "kamyczkami" (czytaj: szkielkami :) ). sliczna prosta delikatna. mam nadzieje ze sie spodoba...
pozniej robilam przesadzanie. przesadzalam jednym slowem no! dobrze ze kwiatki w doniczkach tylko :) za to wszystkie. troche powywalalam, a troche zostalo. glownie fiolki afrykanskie, kaktusy bozonarodzeniowe (co u mnie nigdy nie kwitna niestety:( ), oraz jedno takie wiszace. pocielam bo juz wylysialo :)
potem lunch.
a po poludniu - wyleglismy na ogrodek, dzieciaki bawily sie w piaskownicy a ja jak z motorkiem w ... latalam i staralam sie zrobic wszystko na raz :) wysypalam 2 worki (30litrowe) ziemi, coby wyrownac dziwne doly ktore sie porobily (podejrzewam ze przy wspolpracy wiewiorow i/lub innych takich...), i ogolnie podsypac wszystko ladna czarna ziemia :)popodsypywalam, wczesniej powywalalam chwasty, zasadzilam 100 cebulek (to za duzo powiedziane, wykopalam 2 dolki, szurnelam wsio i przysypalam ziemia. cebulki bowiem przesuszone byly i sadzilam je tylko na wszelki wypadek), zasialam smierdziuchy (aksamitki sie chyba nazywaja), i zdechlam.
dzieciaki poszly spac, a ja w tym czasie sobie pomalowalam pazury. na 5 kolorow :) a co.
no i koniec koncow-wszystko mnie teraz boli o!
a tu kolejny etap zycia kwiatkow :)