mrowy...brr..
niecierpie mrowek. zwlaszcza jak mi LAZA po kuchni i strasza... nie zebym sie ich bala - to nie o to chodzi. ja po prostu niecierpie tego i tyle. mam obrzydliwe dreszcze jak je widze... dzisiaj zamordowalam moze z 20... wrrr... rozmaite trutki porozstawiane, Raid posprejowany w rozmaitych katach. ech... no ale wypowiadam im walke bo tak latwo ja sie nie poddaje!!! (to sa te mrowy co leza do slodkiego.)
Wieksza dzisiaj zaczela nowa serie cos 8tygodniowa zajec:) nibyprzedszkolnych. poltorej godziny. niech sie wprawia - od wrzesnia nie ma zmiluj, zaczyna przedszkole :)
tak czytam mama-i-ja i w morde... ja nie mialabym nic przeciwko temu zebysmy jednak NIE byli rankami we czworke w naszym lozku, zeby Mniejszy PRZESYPIAL W KONCU NOCKI. S A M - w swoim lozku. od czasu do czasu to slodkie takie. ale non stop.. nie wiem... dzisiaj sie zbudzilam bo nogi Mniejszego lezaly na mojej szyi. wpoprzek...no jedna sobie lezala. druga mialam gdzies nad glowa. fajnie. tylko jak sie w srodku nocy dostanie tak z girska w twarz to srednia przyjemnosc. no ALE spal w swoim lozku do 5:30 rano! (dlatego ze w niedziele szalal na imprezie swojego kuzyna :) )pozniej w naszym lozku dosypial... do 9:20! ewenement na skale swiatowa. o.
* * * * * * * * *
a co do wiosny - kwiatki mi sie rozkwitly na calego!
miniaturkowy tulipanek - poki co sztuk jeden:)
hiacyntow kilka - to przykladowy (pachna przecudnie!)