dzien dobry. czy tam dobranoc. jak komu.
[bo na ten przyklad ktos akurat moze przezywac tzw. zrownanie dnia z noca. nie ma co z gory zakladac ze noc jest noc a dzien jest dzien. taaa. rabnelo mi. moze to wplyw butelki napoju alkoholowego pod nazwa smirnoff ice? ha. tego nie wie nikt tego nie wie nikt, la la la... taaa... chyba jednak to upal.]
sloneczne popoludnie, dzieciaki w piaskownicy na ogrodku, serducho zrywa truskawki (bo posiadamy!). w pewnym momencie rzuca Swemu Szczesciu: "pilnuj dzieci, zaraz przyjde" i leci do domu. myslal by kto, ze cos na gazie zostawila... taaa. jak by myslal to by zle myslal. otoz po co tak biegnie do domu? oczywiscie po aparat fotograficzny. a dlaczego? a dlatego:
:o)