po-swiatecznie...
...no i sie nie przejadlam :) he. i musze powiedziec ze chyba po raz pierwszy odkad spedzam swieta bez Moich Kochanych Tam... chyba bylo dobrze... tak po prostu... Wigilia z oplatkiem, kutia, uszkami i barszczykiem jak zwykle winiarowskim, pierozki z kapusta... ryba po grecku... wszystko tyle zeby nie zostawalo bo Pierwszy Dzien Swiat to Urodziny Taty MS. wiec impreza typu sped rodzinny u jednego z Braci MS. balam sie jak zwykle i jechac nie bardzo mi sie usmiechalo, ale nastawilam sie na denny czas i pojechalismy... a tam mile zaskoczenie. Glowna Maciwoda byla zmeczona chyba... :) efekt: BARDZO milo spedzone popoludnie i wieczor :)))
jako ze Wieksza dostala w prezencie aparat fotograficzny (cyfrak!) to teraz tak:
trzeba sobie szkolic dzieci fotograficznie a co!!! :)))