takie tam bredzenia...
Padam na mordke mowiac bardzo oglednie i lagodnie. Zupelnie nie rozumiem dlaczego? Spanie w normie. Niespanie tez. Cala reszta rowniez. Nie rozumiem... ale jednak padam.
Po remontach mojoszczesciowych trzeba teraz dom uporzadkowac. Nie mam do tego ani serca ani w ogole. Nic. A szczegolnie jak sobie pomysle ze.... ciii poki co. Cicho sza. Nie zapeszac. (myslalby kto ze z zabobonna czy przesadna kobita ma do czynienia :P hihih)
Dol jest juz wzgledny. MS chodzi tylko i kreci nosem tudziez glowa ze costam schrzanil. Schrzanil czy nie schrzanil to jest pojecie wzgledne. Jak wszystko zreszta. He.
Goraco sie zaczyna dopiero. Na ogrodku szaleja maliny i truskawki. Oraz dziki kroliczek ktory przychodzi zazerac maliny i trawke tudziez koniczynke. Zostawia bobki. Taaaa.... a ja – zakroliczeniec ostatni – patrze na te bobki i mysle sobie: oj, przydalo by mu sie troszke siana do jedzenia. I nawet sie zastanawiam czy by nie postawic mu gdzie tam garstki sianka... wariatka , wiem. Ale co zrobic?