i tak sobie kaszlemy...
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
* * * * * * * * * *
zaczal Mniejszy. nos, gardlo. pozniej ja. teraz widze ze Wieksza zalapala, choc jeszcze poki co przewaga nosa ze tak powiem. wrrr. MS poki co sie trzyma, choc tez juz zaczyna narzekac ze cos mu w gardlo wlazi...
syropy mnie sie pokonczyly a do apteki daleko. zlapalam jakas flegamine dla dzieci, na noc nie dam, ale w ciagu dnia moze mu pomoze odkrztuszac to swinstwo co w garle mu siedzi... wrrr... niech sie ta zima juz konczy naprawde...
za oknem wieje tak ze niech sie kieleckie schowa.drzewa wyginaja sie prawie pod katem prostym. w morde. nie lubie takiego czegosia :( u Mniejszego w pokou chyba okno musi byc bardzo nieszczelne - gwizdze tak jakby ktos tam stal i w gwizdek dmuchal... :(
i w ogole jest mi tak jakos. no. niefajno.
...a w sobote walentynki... :)
i na koniec - taki smaczek :) :P