piernikowe szalenstwo...
wczoraj wieczorem, kiedy Oliwka juz sobie slodko spala,a Moje Szczescie porzadkowalo swoje zbiory, znalazlam i przepisalam do zeszytu przepis na pierniczki. (szukalam i szukalam jakiegos prostego i w miare szybkiego przepisu, i co? okazalo sie ze Moja Kochana Mama znowu byla niezawodna!! HA!) i stwierdzilam ze w zasadzie to wyprobuje... zeszlam wiec na dol, wlaczylam radio - akurat grali Bozonarodzeniowe piosenki, zrobilo mi sie tak nastrojowo... zagniotlam ciasto, i zaczelam wykrawac pierniczki... w myslach sobie marzylam jak to za 3-4 lata wezme Oliwke ze soba do kuchni, i bedziemy razem piec pierniczki... ona wtedy bedzie lepic wlasne ludki, a ja wykrawac foremkami... i tak to milo mi czas lecial, wykrawalam pierniczki, wykrawalam... po domu zaczal sie unosic cudowny piernikowy zapach... z pierwszego rzutu jeden pierniczek zanioslam Mojemu Szczesciu - dla sprobowania i oceny... posmakowalo mu:) i dalej sobie wykrawalam, i... taki oto byl efekt koncowy...