przed-swiateczne zyczenia :)
Kochani!
i znow ten czas w roku w ktorym ja uparcie odmawiam zabiegania sie. odmawiam urabiania lap po lokcie, zeby za wszelka cene wszystko blyszczalo, swiecilo i pachnialo ajaksem czy czymtam. odmawiam latania po sklepach z obledem w oczach i wykupywania wszystkiego jak leci, czy potrzebne czy nie, "bo taniej"! w nosie to mam.
...bo ja chce raz jeszcze przezyc to co przezywalam kiedys... spokoj przy zlobku, ukleknac czy usiasc i sie tak normalnie i zwyczajnie zapatrzyc... nie myslec o niczym tylko tak patrzec i patrzec... na tego Malenkiego Jezuska, ktory wcale nie mial lekko juz od urodzenia choc przeciez Bogiem Byl! i przeciez mogl Jego Ojciec trzasnac piorunem czy czyms, albo w wielkiej burzy zeslac nam Syna... a On wolal tak... tak zwyczajnie...
...i nawet chce sobie tam poplakac... bo dopoki sie placze to jeszcze czuje... jeszcze serce nie zatwardzialo jak to piernikowe ze zlego przepisu...
... a potem chce wstac, usmiechnac sie do Jezusa, Maryi i Jozefa... potem do Moich Kochanych - Corci, Synala, Meza ktorego uparcie Szczesciem nazywam :)... potem do wszystkich wokolo... i chce zeby tego ciepla i usmiechu mi nie zabraklo jeszcze przez dlugie dni...
i Wam tez tego, kochani zycze...