warcze kopie i gryze...
i nie wiem co jeszcze. bo sie we
mnie zagotowalo...
w Dzien Bozego Narodzenia
tradycyjnie mielismy miec obiad z cala rodzina. MIELISMY. wlasnie zadzwonil
brat MS ze oni nie moga przyjechac. ha ha ha. jego cudna zoneczka najglosniej
krzyczala ze to na nas kolej teraz, srutututu i tak dalej. oczywiscie - im za
daleko. a ze my co roku jakos ten sam dystans pokonujemy? i znosimy w spokoju
jej pretensje i docinki jak sie nam zdarzy spoznic... pffff... ciekawe komu
jeszcze nie bedzie pasowalo...
no i humor do reszty mam
skaszaniony :/ pfff.