spacerek
jedyny czas na spacerek jak mi pozostal to najpozniej 10 rano. pozniej robi sie duchota, skwar i ciort wie co jeszcze. no i wybralysmy sie z Oliwka do pobliskiego sklepiku, pod pretekstem zakupu kartki na urodziny dla Chrzesnicy Mojego Szczescia. Ktora to wkrotce stanie sie nastolatka. pretekst do wyjscia musze miec, nie lubie bowiem isc gdzies bez celu. w planie mialam wziac wozek... jednak Oliwka nie dala mi pojsc do piwnicy, wiec mysle sobie - ryzyk-fizyk, idziemy pieszkom. i co? i surprise! i to taki wielki!!! jak stad do tamtad!!!:)) Oliwka slicznie szla, czesciowo trzymajac sie za raczke, czesciowo luzakiem, ale nie bylo mowy o uciekaniu - az do momentu powrotu na nasza uliczke - wtedy kilka razy jej sie zdarzylo, ale dala sie "nawrocic" na dobra droge:) oczy mi z orbit wyszly i tyle. Oliwka zafasowala lizaka w jednym ze sklepikow, mimo ze jeszcze takich rzeczy nie je - slicznie trzymala w lapce cala droge powrotna, i pokazywala calemu swiatu co to ona dostala!
pod samym domem - zainteresowaly ja drzwi garazowe, ktore sie (swinowate) nie chcialy otworzyc! poszlo wiec Dziewcze po rozum do glowy i sprobowalo otworzyc... wytrychem! uzywajac patyczka od lizaka! ha!!! na sposoby sa sposoby!!!!!
p.s. a drzwi sie nie otworzyly! wredne no!!!