po lekarzu...
w uszach Mniejszego wszystko ok, pluca ok, czyli co? no znowu jakies wirusisko. a ze organizm oslabiony troche po zapaleniu ucha to zlapal. smara sie, kaszle i ma goraczke. mial skad lapac, bo cala reszta domu kaszle kicha prycha... nie ma co na lekarza narzekac bo facet jednak jakis tam swoj rozum posiada... co niechetnie ale przyznaje... chociaz podpadl mi okrutnie, bo stwierdzil ze on nie jest lekarz naturopata i Lakcidu lub czegos na oslone jelit mi NIE PRZEPISZE. no to nie. pojde do apteki jutro i tak kupie. dzwonilam dzisiaj - maja, bez recepty. no. za to skierowanie dal na badania stolca dla malucha. fajnie, tylko akurat dzisiaj caly dzien Mniejszy jak zaczarowany - ani ciut ciutek. wrrr...no nic, zobaczymy jaka bedzie nocka i jak bedzie jutro...
Wieksza kaszle okrutnie, ale zdaniem lekarza - to dobrze, bo juz dzisiaj - po dwoch dniach antybiotyku - widac (a raczej slychac) w plucach poprawe. no. i tak ma byc. ma byc lepiej...
MS dla odmiany antybiotyku nie dostal. tylko jakis lek na zatoki i kaszel. no i dobrze ze sie choc jeden uchowal...
... tymczasem moje nerwy sa na resztkach strzepkow... ja juz NAPRAWDE nie chce chorobsk w tym domu!!!!!!!