p.s.
oto rzeczony wczesniej samochodzik ktory wzbudzil taki zachwyt Oliwki, ze kolejny dzionek sie nim bawi... :)
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 |
04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 01 |
oto rzeczony wczesniej samochodzik ktory wzbudzil taki zachwyt Oliwki, ze kolejny dzionek sie nim bawi... :)
nie bylo tak zle, dalysmy sobie rade.
ale przyznaje sie bez bicia - w zyciu bym nie pomyslala (tzn jeszcze kilka lat temu) ze bede miala za meza takie Szczescie!!! tzn takie bez Ktorego jest mi po prostu zle i juz. za Ktorym tesknie najdalej po - no zeby byc uczciwym - 6-10 godzinach!!! i w zyciu i w zyciu!! o!
natomiast w ramach odstresowywania sie poszlysmy sobie z Oliwka do McDonalda ( wiem wiem, niezdrowe, i w ogole ble) i kupilysmy sobie Happy Meal. na spolke. ja zezarlam frytki (wszystkie z wyjatkiem tej jednej jedynej ktorej sobie Oliwka zazyczyla... ) oraz 2.5 kawalkow kurczaka. Oliwka wsunela 1.5. gwozdziem programu byla zabawka oczywiscie ... samochodzik. w momencie gdy dziewcze przy kasie nam dawalo ow samochodzik, spytalam sie grzecznie czy cos innego moze maja. niestety nie. no coz - pomyslalam sobie - mowi sie trudno. jak pech to pech. hmmm. pech... jak dla kogo. Oliwka bawila sie tym samochodzikiem do konca dnia, nastepnego dnia - prawie caly czas, i jeszcze dzis go znalazla! Szczescie jak wrocil stwierdzil ze sie nie znam na samochodach i ze nie ejst to jakis taki zwykly samochod, ale taki co cos z lodem ma do czynienia (czysci lodowisko? powiedzial mi dokladnie, ale sierota jedna zapomnialam!). no tak. co fachowiec to fachowiec. Oliwce jednak jest wszystko jedno czy on czysci lod czy nie, bawi sie nim w najlepsze! i o to chodzi! :o)
buuuuuuuu!!! i zostalismy sami... w skladzie : Oliwka, Lucky, ja i Brzuchol.
i jest nam smutno i zle. i siem boimy. tzn ja glownie siem bojem, bo Oliwka, Lucky i Brzuchol sa jakby mniej swiadomi sytuacji:)
wszystko fajnie, tylko wlasnie... ze ten Brzuchol... sie o niego martwie teraz coraz bardziej... w koncu to juz 31 tydzien minal... boje sie "powtorki z rozrywki"... kiedy to w panice na poczatku 39 tygodnia z oczami zalanymi lzami jechalam lamiac przepisy ruchu drogowego... i bylam pewna ze... ech, niewazne... wazne ze Oliwka juz ma 20 miesiecy jest zdrowa, sliczna i madra:)
a Szczescie zadzwonilo ze jest na miejscu. cale i zdrowe. no! jeszcze ma tak wrocic. caly i zdrowy!!!
nie umiem pisac... naprawde cokolwiek chce napisac to mi wychodzi jakies takie maloistotne... niewazne...
nie umiem sobie uswiadomic ze On jest juz "po drugiej stronie lustra"... i juz widzi jasno... i juz wszystko wie... i usmiecha sie do nas... i nic go nie boli... jest jak w momencie kiedy zostal Wybrany - wysoki, postawny, wysportowany, energiczny... choc do konca taki byl przeciez... w srodku...
patrze na Oliwke... patrze na Brzuchola... i placze ze oni nie beda mogli Go sluchac... ze nie spotkaja go na tej ziemi... placze ze nie bede umiala im przekazac tego kim byl, czego uczyl...
Oliwka klaszcze gdy w TV pokazuja urywki z pielgrzymek Ojca Swietego do Polski... Wadowickie kremowki... :o)
jak to wszystko ogarnac... jak wyryc w sercu na zawsze, tak zeby nawet gdy czas przysypie popiolem czy kurzem, latwo mozna dmuchnac i zobaczyc sedno... zobaczyc Prawde...
4 razy bylam na spotkaniach z Janem Pawlem II... pierwszy raz chyba mialam 4 czy 6 lat, niewiele z tego pamietam... pamietam tlum, pamietam smak kawy ktora gasilismy pragnienie... pamietam lornetke przez ktora moglam widziec Papieza...
drugi raz - bylam na studiach... pojechalysmy z Mama i Siostra...
trzeci raz - Warszawa, 1999 bodajze... Plac Pilsudskiego... Papiez przejechal tuz obok nas... tak sie zapatrzylam w jego twarz, ze nawet nie dostrzeglam ochroniarzy... dziwilam sie nawet ze ich nie bylo, ale ludzie wokolo mowili ze jednak byli!
i czwarty raz... z Moim Szczesciem... Swiatowe Dni Mlodziezy... przejazd "papa mobile" o kilka metrow obok... czuwanie nocne... deszcz... a potem - jakby na slowa Papieza - zaswiecilo slonko...
moje spotkania z Janem Pawlem II... niewiele przeciez... ale wlasnie jakze niewiele czasem potrzeba, by naladowac "akumulatory" na dlugi czas... by miec sile stawiac czola przeciwnosciom, ludziom, dla ktorych Jan Pawel II byl "zbyt konserwatywny"... coz - Biblia jest "konserwatywna" wiec taki tez jest Kosciol...
p.s. (dodane 7.IV.2005)
sprawdzilam daty w internecie...
to pierwsze spotkanie to byl 1983, a wiec bylam ciutke starsza niz mi sie zdawalo... dlaczego tak malo pamietam...
drugie spotkanie - 1997, na zakonczenie Kongresu Eucharystycznego...
trzecie spotkanie - 1999...
czwarte... juz zupelnie niedawno...
...odszedl Pasterz nasz, co ukochal lud...
niewiele razy mnie sie udalo kogos naprawde "nabrac" - jakos nie umialam chyba czy cos. i do dzis to mam. dlatego pewnie we wiekszosc zartow uwierze a potem bede sie smiac z wszystkimi, ze im sie udalo... :)
calkiem niepromaaprilisowa wiadomosc dzisiaj mi Moje Szczescie przekazal: otoz ma jechac w delegacje, a raczej na szkolenie... w sumie dobrze to swiadczy o jego pozycji w firmie ale... no walsnie... czarne moje mysli, itepe itede. przez te 3.5 roku naszego wspolnego zycia rozstalismy sie tylko gdy bylam w szpitalu "za pierwszej ciazy"... ech...
a z tematow lzejszych - Oliwka ciagle mowi jak robi siusiu lub kupe do pieluchy, wysadzam ja na nocnik ok 4-5 razy dziennie, zwykle poranne siusiu sie udaje nam "zlapac" w nocnik. zobaczymy jak to bedize - nie naciskam, wiem ze jak bedize gotowa to prawie ze sama sie przestawi i juz...