juz bardzo dawno takiego porabanego dnia nie mialam... wrazliwi niech nie czytaja...
z samego rana Wieksza oznajmia: "I did siusiu Mama!" zagladam. taaaa... siusiu. kupsko i to takie ze ... co bede sie wdawac w szczegoly, napisze tylko ze jedna noga byla obrobiona az do kolana. koniec. zatrzeslo mna... i tak sobie tylko pomyslalam, ze co by to bylo gdyby Wieksza byla bez pieluch tylko w majtach... no nic, nawrzeszczalam, dalam klapa (wiem wiem, zaden argument, itepe itede. zawsze powtarzam ze nie jestem dobra matka) zmieniam pieluche, zakladam nowa... pakuje rzeczy na "wyprawe" do sklepu... biore w reke pudelko z ciastkami - patrze, a ono pelne jest faraonek. mrowek takich. oslablam... rzucam sie w obledzie sprawdzac kazdy jeden otwarty produkt zywnosciowy - no jeszcze nie doszly. wywalam wszystko z torby, torbe do prania... Raidem przeciwko mrowkom pryskam okolice torby, okno w kuchni, szafke pod zlewem, kosz na smieci... zewnetrzne okienko piwniczne... pakuje przekaski dla dzieci w reklamowke i jedziemy do sklepu. wymieniam sukieneczke ktora Wieksza dostala jako prezent - za mala, biore 2 numery wieksza. wracamy. opryskalam Raidem jeszcze kilka miejsc. wyciagam torbe z pralki... okazalo sie ze w jednej kieszonce zostaly karty szczepien Grzdylow...rece mi opadly... rozryczalam sie i zadzwonilam do Mojego Szczescia do pracy... juz mialam dosc... MS jakos mnie uspokoil... a po godzinie... Wieksza kolejny raz rabnela w pieluche... mam tylko nadzieje ze to takie zakonczenie nieszczesc na dzis... wiecej nie chce...
byly tez i dobre wiesci - wynik badan Mniejszego byl jak najbardziej pozytywny, a wiec dlaczego nie chce jesc a pije ponad litr plynow dziennie??? zagadka nie do rozwiazania??? zle napisalam. chce jesc: miesko, kielbaski, owoce, biszkopciki, itepe. NIE chce jesc: obiadu, w sensie ze z obiadu wyje miesko. z kanapek zje kielbaske, chleb zostawi... zaden ryz, makaron, kartofle... ech...