szperacza cz.2.
czy on czasem nie przesadza???!!!
:o)
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 |
07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12 | 13 |
14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 |
21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 |
28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 |
czy on czasem nie przesadza???!!!
:o)
DLACZEGO dzieci sie budza o 5:30 i jeszcze czegos chca???!!!
na spacerku mozna sie dowiedziec rozmaitych rzeczy... szczegolnie gdy sie spaceruje z Wieksza... i szczegolnie gdy wiemy iz posiada ona BARDZO wybujala wyobraznie...
- Mama, my feet are going too fast!!!/Mama, moje stopy ida za szybko!!!/
- no i co teraz bedzie??
- and they hurt!!!/i bola!/
- Mama ogon, Mama ogon!!!
- he?
- Mama ogon!
- aha, ze niby ja jestem twoj ogon tak?
- tak! and train!!/i pociag!!/
ok, Wieksza jest lokomotywa znaczy sie a Mniejszy w wozku i ja jestesmy wagoniki, jedziemy wiec "po angielsku" czyli - fonetycznie piszac: "czaga czaga czaga czaga czuuuuuuuuu czuuuuuuuu!" po chwili Wieksza nagle staje i krzyczy:
- Mama! I lost my ogon!! I lost my ogon!!!/zgubilam ogon, zgubilam ogon!!!/
- ojej, no i co teraz zrobimy?
- szukaj!szukaj!
- no to szukaj ogona!
- tam jest tam! - poleciala z 10 metrow w tyl, podniosla z ziemi wyimaginowany ogon i... przytwierdzila sobie z tylu...
a ja sobie tylko mysle: dobrze ze nie wszyscy wiedza ze ogon to jest ogon...
---------------------
p.s. moze nie ma sie czym chwalic, ale dla nas sukces - od poniedzialku Wieksza wreszcie zasypia bez smoczka!!! jeszcze sie dopomina, ale nie robi scen... mam nadzieje ze pojdzie smok w zapomnienie i bedzie swiety spokoj!
teatrzyk Mniejszego, o wdziecznej nazwie: "Pod Niebieskim Sitem", ma zaszczyt przedstawic...
sztuke w jednym akcie, pod tytulem: "Szperacz":
kurrrrrrrrrrrrtyna!!!
juz bardzo dawno takiego porabanego dnia nie mialam... wrazliwi niech nie czytaja...
z samego rana Wieksza oznajmia: "I did siusiu Mama!" zagladam. taaaa... siusiu. kupsko i to takie ze ... co bede sie wdawac w szczegoly, napisze tylko ze jedna noga byla obrobiona az do kolana. koniec. zatrzeslo mna... i tak sobie tylko pomyslalam, ze co by to bylo gdyby Wieksza byla bez pieluch tylko w majtach... no nic, nawrzeszczalam, dalam klapa (wiem wiem, zaden argument, itepe itede. zawsze powtarzam ze nie jestem dobra matka) zmieniam pieluche, zakladam nowa... pakuje rzeczy na "wyprawe" do sklepu... biore w reke pudelko z ciastkami - patrze, a ono pelne jest faraonek. mrowek takich. oslablam... rzucam sie w obledzie sprawdzac kazdy jeden otwarty produkt zywnosciowy - no jeszcze nie doszly. wywalam wszystko z torby, torbe do prania... Raidem przeciwko mrowkom pryskam okolice torby, okno w kuchni, szafke pod zlewem, kosz na smieci... zewnetrzne okienko piwniczne... pakuje przekaski dla dzieci w reklamowke i jedziemy do sklepu. wymieniam sukieneczke ktora Wieksza dostala jako prezent - za mala, biore 2 numery wieksza. wracamy. opryskalam Raidem jeszcze kilka miejsc. wyciagam torbe z pralki... okazalo sie ze w jednej kieszonce zostaly karty szczepien Grzdylow...rece mi opadly... rozryczalam sie i zadzwonilam do Mojego Szczescia do pracy... juz mialam dosc... MS jakos mnie uspokoil... a po godzinie... Wieksza kolejny raz rabnela w pieluche... mam tylko nadzieje ze to takie zakonczenie nieszczesc na dzis... wiecej nie chce...
byly tez i dobre wiesci - wynik badan Mniejszego byl jak najbardziej pozytywny, a wiec dlaczego nie chce jesc a pije ponad litr plynow dziennie??? zagadka nie do rozwiazania??? zle napisalam. chce jesc: miesko, kielbaski, owoce, biszkopciki, itepe. NIE chce jesc: obiadu, w sensie ze z obiadu wyje miesko. z kanapek zje kielbaske, chleb zostawi... zaden ryz, makaron, kartofle... ech...
chociaz szczerze mowiac - slabo mi sie zrobilo jak zobaczylam te piekna "ulubiona"... no ale nic - zacisnelam zeby i juz. co sie okazalo??? byla NORMALNA. albo jej ktos porzadnie w leb dal przed wyjsciem, albo sama upadla??? wiem wiem, wredna ze mnie malpa. trudno. ja juz w te jej dobroc nie wierze.
podsumowujac - wszystko odbylo sie przyzwoicie, milutko, a ze nie mialam czasu usiasc i sie kawy napic to juz inna sprawa. prezenty sliczne :) Wieksza zadowolona. az do przesady, jak zwykle spac nie mogla, krzyczala w nocy...
dziekujemy serdecznie za wszystkie cudowne zyczenia. tzn ja w imieniu Wiekszej dziekuje:)
impreze robimy w niedziele. impreze w sensie obiadu rodzinnego. juz wiem ze moja "ulubiona" bratowka nie przyjedzie (uff)... powod jest wrecz cudowny: bedzie zbyt ZMECZONA po sobotniej imprezie ktora wyprawia dla swojego tatulka. taaa. zeby nawet jak chcial odespac, to na 4 po poludniu sie mozna zwalic. ale po co prawda? zreszta, przepraszam, ale tej kobiety to wole nie ogladac. na urodziny Mniejszego przyjechala obrazona i nadasana jakby jej kto w twarz naplul. powod? no jak to tak, zrobilam impreze laczona z W., ktora ma urodziny dzien po Mniejszym, i ona MUSIALA przyjechac. no bo do Mniejszego by nie przyjechala. ale ze W. - to juz inna sprawa! wrrr... nie cierpie takich pseudo-rodzinnych relacji... no ale szczegol - teraz jej nie bedzie :) nie wiem jeszcze do konca kto bedzie - wiem ze bedzie maz tej "ulubionej" (brat Mojego Szczescia) z dzieciakami, Siostra MS z mezem i dzieckami. co do reszty - bedziemy dzwonic dzisiaj. wiem ze drugi Brat MS sobie woli pojechac na cottage. niech jedzie. a ze akurat jest Chrzestnym Wiekszej - no coz. coponiektorym wiezy rodzinne kolkiem w gardle stoja widac. szczegol. impreza bedzie. kto bedzie chcial to przyjedzie. a my mamy zamiar sie dobrze bawic!
a teraz cos na rozweselenie - siedze na kibelku i slysze Wieksza jak drze sie z dolu: "Mama, Mama, rock and roll! I'm rock and roll!!" mysle sobie - w TV cos jest czy jak? wiec lece na dol po chwili, patrze... a Wieksza stoi przy blacie kuchennym z walkiem w lapkach i walkuje ten blat... no tak... rock'n'roll faktycznie...
aha! 3 latka skonczyla dzis Wieksza. Tatus nie poszedl do pracy - i to chyba byl dla niej najwiekszy i najwazniejszy prezent:) oprocz tego - trafiony sie okazal... maly namiocik bez podlogi, a za to w zestawie z latarenka, trzema kompasami, dwiema mapami, siekierka, szpadelkiem i gwizdkiem. gwizdek od razu poszedl do schowania, cala reszta do zabawy. Mniejszy mial frajde - na czworakach wlazil do namiotu "drzwiami" i wylazil oknem, i tak w kolko, wydajac przy tym okrzyki radosci:) Wieksza tez bardzo ladnie sie bawila. oprocz tego - ksiazka z puzzlami na kazdej stronie, puzzle "Strawberry Shortcake" we wiaderku i... i rowerek. ktory okazal sie prezentem kompletnie nietrafionym. Wieksza nie potrafi zalapac (i to juz od dluzszego czasu, bo posiada rowniez trojkolowiec juz ponad rok) krecenia za przeproszeniem pedalami. naciska dwiema stopami w tym samym czasie i w efekcie po prostu hamuje. o. ale nic to - rowerek kupilismy z dosc duzymi kolami, regulowana kierownica i siodelkiem, wiec wystarczy na troszke dluzej:)
kolo poludnia pojechalismy na zakupy. jak zwykle z Moim Szczesciem - kiedy on potrzebuje cos kupic musi to kilkakrotnie przemyslec, w efekcie spedzilismy ponad 3 godziny, dzieciaki pomeczone, Wieksza juz w zasadzie przeskoczyla czas na drzemke. ale po drodze McDonalds, gdzie Wieksza wpalaszowala swoj Happy Meal, dostala lale w walizeczce, Mniejszy pochlonal 3 kawaleczki kurczaka, "chicken McNuggets", i moze z 10 frytek (chlopak miesozerny jest) i dostal samochodzik terenowy Hummer, ktory nie spotkal sie z wiekszym zainteresowaniem. powrot do domu, drzemka Wiekszej i Tatusia, Mniejszy z Mamusia byli na chodzie, Mamusia z przymusu (bo Mniejszy nie chcial spac). potem byla zmiana - Mamusia z Mniejszym "zapadli w drzemke", a Tatus z Wieksza sie bawili:) na kolacje zrobilam racuchy, ktore nie spotkaly sie z wiekszym zainteresowaniem Mniejszego a raczej calkowicie nimi pogardzil, Wieksza spalaszowala 2 sztuki. oboje zagryzli jogurtem a po polgodzinie kisielkiem. Mniejszy 1/3 kubka, Wieksza caly. potem jeszcze kapiel i w ten oto sposob zakonczyl sie Dzien Urodzin Wiekszej:)))))
100lat!!! (gdy zadzwonila Moja Mama z zyczeniami i spiewem w duecie z Moim Tatkiem, Wieksza dolaczyla ze spiewem po swojej stronie sluchawki :o) )
hmmmm....