spacerowe skarby...
:o)
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 01 | 02 |
03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 |
10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 |
17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 |
24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 |
31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 |
(chyba zaczne nosic ze soba notesik z olowkiem. bo co lepsze teksty mi gdzies umykaja!!!)
spacerek...
"mama, mama! patrz! birdie poszlel na tree*!!!"
eee... he?
a za chwilke...
"mama daj loncke, ludzi idom!" (to sie wzielo stad, ze jak idziemy na zakupy zdarzaja sie tlumy ludzi i nie chce potem z bielmem na oku ganiac i szukac mojego dziecka. lub nawolywac przez megafon!)
no, to juz prawie polszczyzna prawda??
a i tak dumna jestem. bo tak naprawde po polsku moge do niej mowic tylko wtedy gdy jestem z nia sama. nawet moja, polska czesc rodziny nie zawsze mowi do niej po polsku. i jak slysze jak sie przelacza na jezyk polski gdy jest ze mna w domu... to lezka mi sie w oku kreci.
"mama daj buleczka!" (ha. no czy ja zaprzeczam ze moje dzieci lubia jesc? zwlaszcza to co same chca?)
a tak poza tym, to dziecie moje bezblednie rozpoznaje ksztalty takie jak: trojkat, prostokat, kwadrat, kolo, owal, "diament" (czyli romb). wprawdzie po angielsku, ale fakt jest faktem!!!
-------------------
* ptaszek poszedl na drzewo. z tym poszlel, zrobilal, itepe to juz nie wiem jak walczyc:) generalnie zawsze Wieksza dodaje taka koncowke do czasownikow.. czyli jest : poszlel lub poszlal, zobilal, wylalal (z tym ze ja polskich czcionek nie mam, wiec to w ogole dziko wyglada...), itepe itede...
coby nie spowalniac ladowania sie stronki - zalozylam sobie albumik na te wszystkie moje artystyczne "wystrzaly"
zainteresowani prosze KLIKAC TUTAJ :o)
kiedys kiedys, jak zaczynalam moja blogowa "kariere" byla moda na tzw. "alfabety". no ale wtedy to jeszcze nie bylo moich grzdylkow. o.
i tak... (rozowe Wiekszej, niebieskie Mniejszego)
A - arbuz.
B - banan, "Berenstein Bears" - bajka w skali lubienia na ok.2-3 pozycji, wymiennie z Dora (patrz nizej)
C - ciasteczka, czekolada
(kurcze, kulinarnie to wychodzi...)
D - domek. miejsce do ktorego sie chce lub nie chce isc, w zaleznosci od stopnia zmeczenia. Dora. dziewczynka z bajki pt "Dora the Explorer" - jedna z ulubionych. Diego. kuzyn Dory. (o nim z kolei jest bajka "Go, Diego, Go". dadadadadada... dadda!
E - eeee eeee??
F - fortepian. tudziez pianino. cokolwiek ma klawisze. jak nieopatrznie znajdzie sie w zasiegu raczek - Wieksza przepadla.
G - GU! interpretowane przez DZiadka jako : a gu.. ci dam! (w sytuacji zwlaszcza kiedy Mniejszy mowi do Wiekszej, gdy ta probuje cos mu zabrac!) grzebien - urzadzenie definitywnie przeznaczone ku torturom.
H - hustawka
I - "idziemy????" pada bardzo czesto i w bardzo roznych sytuacjach, mam wyjsciowe dziecko bardzo :)
J - jedzonko ogolnie. lubiane. :)
K - kielbaska! uwielbiana przez obydwoje!!! kaluze- super sprawa, sobie tak wejsc najlepiej w szmacianych butkach i przemoczyc je do cna!
L - lalka. poki co - nie ma ulubionej, bawi sie chetnie, ale ma dnie przestoju:) (ku utrapieniu Dziadka Mniejszy tez lubi sie pobawic lalkami:))) )
M - Mis Uszatek. o. bo polskie bajki tez moje dzieci ogladaja :) Mama!!! poki co - najwazniejsza w zyciu Mniejszego. najlepsza na wszelkie smutki :) (chwilami mnie to bokiem wychodzi wprawdzie no ale co zrobic?? poki co mam mamisynka:) tez na "m")
N - nozki. haselko Wiekszej w momencie gdy siedzac w wozku zauwaza cos interesujacego, co trzeba sprawdzic, rozlega sie okrzyk: "nozkami, nozkami!!!"
O - Opa, czyli tutejszy Dziadek. uwielbiany na odleglosc. jak sie pojawia w poblizu to jest rezerwa na poczatku, potem wielka radosc. Mniejszy sie boi. o.
P - Puchatek. Kubus. Winnie the Pooh znaczy sie. w wersji ksiazkowej poki co. oraz plac zabaw. pileczka kupowana za 25 centow z maszyny w ktora sie wrzuca pieniazek i przekreca. ( Wieksza rajcuje juz samo przekrecanie. Mniejszy uwielbia rzucac sobie pileczka i patrzyc jak Mama tudziez Tata leci z obledem w oczach i lapie swinstwo coby nie potoczylo sie gdzies w nieosiagalnym kierunku. a Mniejszy az piszczy z zachwytu.)
R - rowerek. Wieksza jezdzic nie umie, ale usiasc lub popchac - uwielbia. Mniejszy sprawdza kolka i inne detale
S - spacerek. ciekawa sprawa. niby lubi niby nie. szybko sie nozki mecza... oraz Slon Dominik z bajki pt "prosze Slonia", rok produkcji cos okolo 1968, nie rzutuje, uwielbiana bajka przez Wieksza zwlaszcza:)
T - Tatus. bardzo wazny, bo go nie ma przez wieksza czesc dnia.
U - ubikacja. wrog nr. 1. nalezy uciekac gdzie pieprz rosnie. lub sie schowac jesli sie akurat rabie kupe w pieluche. ulubione miejsce zabaw Mniejszego (???!!!)
V - "veggie tales" - aktualnie bajka nr 1 dla obydwojga :)
W - wozek. dla blizniakow. uwielbiany i znienawidzony przeze mnie. o.
Y - yo-yo. w ksztalcie malego trojkacika, kupowane za 25 centow z maszyny w ktora sie wrzuca pieniazek i przekreca.
Z - zebra. oraz zyrafa. zwierzatka przez dluzszy czas ulubione (w sensie poki co malych figurek z Arki Noego)
ufff. no to tak pokrotce... :)))
spacerujemy sobie przez duze centrum handlowe. Wieksza nagle zatrzymuje sie, marszczy brwi i wykrzykuje:
- look* Mama!!! nie ma glowa!!!
przez mysl mi przebiega szybko: "dobrze ze jednak tutaj nie wszyscy znaja jezyk polski" - i patrze na co wskazuje wyciagniety paluszek Wiekszej. no tak. manekiny wystawowe. bez glow. hmmm. i jak dzieci potem maja nie miec koszmarow????
--------------
* look = patrz
to z mojego ogrodka...
...a ten z cudzego...
c.d.n. ... :o)
... czyli jezyk czeski dobry na wszystko!!!
otoz to! i vlnite i kudrnate!!! a ja sie zawsze zastanawialam czemu one mnie nie sluchaja!!! kudrnate sa i tyle!!!
(naprawde przepraszam ewentualnych czeskich czytelnikow mojego bloga!!! ja sie nie nasmiewam z jezyka, ja po prostu uwielbiam takie teksty!!! jak to Rosiewicz juz spiewal? ze gdyby zwiazal sie z taka Czeszka to umarlby ze smiechu??? cos w tym jest! )
w zasadzie nie wiem nawet o co tak do konca i dlaczego... a moze wlasnie przez wszystko po troszeczke??? a moze - jak zwykle sama nie wiem o co mi chodzi i czepiam sie wszystkiego co mi podejdzie...
Wieksza przesciga chyba sama siebie w robieniu mi na zlosc i naprzekor. zeby chociaz cokolwiek na nia dzialalo. przedrzeznia, drazni, pyskuje... a przy tym jest najslodsza w swiecie. i jak tu dojsc do jakiegos ladu i skladu...
Mniejszy ciagle spi niespokojnie. nie lubi wlasnego lozeczka, najchetniej spi z nami... nie zasnie w lozeczku... mam bardzo wytrwale dzieciaki, na zadno z nich nie dziala tzw. przeczekanie - potrafia sie drzec niemilosiernie dlugo... ech...
nie mam przyjaciol... tzn takich namacalnych, tu i teraz... nie mam do kogo wdepnac czasem na kawe i ciacho. lub po prostu pojsc i odetchnac. czy ja ciagle sie kulturowo nie umiem wpasowac... nie mam pojecia... ech... pewnie tak... choc tak do konca nie mam pojecia na czym to polega...
z kasa ciagle krucho. nie moze byc inaczej skoro pracuje tylko Moje Szczescie. ja na prace poki co nie mam szans. tzn sensu brak. zarabiac tylko na baby-sitter/przedszkole??? koniec koncow - siedze w domu i sobie wzdycham... o...
a z drugiej strony wiem ze nie zamienilabym sie z nikim na zycia... bo nikt nie ma Mojego Szczescia, bo nikt inny nie ma Wiekszej i Mniejszego, bo nikt inny nie mieszka w moim Malym Bialym Domku... bo to Moje Marzenia sie spelniaja...
a moze po prostu sie starzeje i sama nie wiem czego chce ????!!!!
hmmmm...
w kazdym razie wyplakalam sie w rekaw Mojemu Szczesciu.
i jest znowu dobrze.
wesola pioseneczka z plyty CD pt. "koci koci lapci" czy cos w tym guscie. ktoras z kolei jest o rozyczce co stala w czerwonym wiencu, refren mialo to taki:
"ty Rozyczko dobrze wiesz,
dobrze wiesz, dobrze wiesz..."
itd.
w wersji Wiekszej wygladalo to tak:
"ty Juzyczko dobrze jesz,
dobrze jesz, dobrze jesz..."
po czym, jakby sie chciala upewnic - wola do mnie:
" Mama, Mama, dobrze eat dobrze eat*???
taaaa...
wiedzialam ze moje dziecko niejadkiem nie jest, ale zeby az tak???
------------
*eat = jesc
pewnego dnia Wieksza robila mi wszystko dokladnie naprzeciwko. ja nie ona tak, ja w prawo ona wlasnie chce w lewo, ja mowie spac, ona nie bedzie, ja mowie jesc, ona "ale ja nie jestem glodna" (po polsku!) ja mowie pic "ale ja nie chcem pic" (a picie w tutejszym klimacie jest bardzo wazne), i tak dalej i tak dalej w nieskonczonosc. brakowalo mi juz sil. w koncu po poludniu juz nie wytrzymalam i wydarlam sie na nia porzadnie, po czym zlapalam ja za ramiona, popatrzylam prosto w slepka i mowie "zaczniesz ty w koncu sluchac Mamusi???" a ona mi na to: "Sorry Mummy, I'm just trying your patience!*"
wszystko na ten temat. strzelilam karpika, odwrocilam sie na piecie i poszlam do kuchni. rechoczac.
------------
* (dosl)przepraszam Mamusiu, ja tylko wyprobowuje twoja cierpliwosc.