nie samym chlebem...?
... hmmm....???
hop hooooooooooooooooop!!! jest tam ktooooooooo???
:o)
nie powiem zebym sie najadla, ale moze to taka wersja... dietetyczna?? :)
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 |
08 | 09 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 |
15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 |
22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 |
29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 |
... hmmm....???
hop hooooooooooooooooop!!! jest tam ktooooooooo???
:o)
nie powiem zebym sie najadla, ale moze to taka wersja... dietetyczna?? :)
[...sie nie denerwowac jutrem. niestety - z gory skazane na niepowodzenie...te proby znaczy... bo jutro...kto wie.wcale nie musi byc najgorsze...moze nawet byc pozyteczne? chyba chce w to wierzyc... a najbardziej to chce zeby nas zostawili w spokoju...]
a dzisiejszy wieczor /no niech bedzie ze noc:)/ sponsoruje piosenka...
oraz "dmuchawce latawce wiatr..." .......?
no tak, tradycyjnie juz mama kryje tyly ... :P
... a bedzie wam napukane...?
:o)
ja tylko mam nadzieje ze to sie kiedys zmieni i ze ja sie kiedys wyspie. tak naprawde. bo poki co... to lepiej nie gadac...dwie noce w tyl, gdzies okolo 2:30 - Wieksza przylazla do naszego lozka, usiadla i zaczela zaczepiac. w koncu zbudzila Mniejszego. po jakichs 2 godzinach walk MS zabral Wieksza i juz do rana byl spokoj... ostatniej nocy oczywiscie kolej na Mniejszego. tylko ze on obudzil sie o 1 w nocy, a od 1:30 zaczal ciagac mnie za wlosy, dlubac w oku oraz zarzucac nogi to na moj brzuch, to na twarz... o 3:30 juz mialam dosc i plakalam rzewnymi lzami z bezsilnosci, zmeczenia i wscieklosci... o 4 rano MS wzial Mniejszego i moglam przespac sie do 7rano. mam dosc i tyle. ja chce PRZESPAC raz chociaz jedyne 6 godzin jednym ciegiem!
a za oknem bez sensu.
i w ogole.
i forum (wiadomojakie) nie dziala.
trzeba zyc i nie tylko to, trzeba cieszyc sie zyciem i tym co sie ma bo nigdy nie wiadomo w jakim sie punkcie tkwi... zycie perfidnie ucieka a ja je gonie i gonie...
tydzien zaczal sie niezle, w trakcie byl okropny a konczy sie tak sobie. przyszly pewnie bedzie bardzo podobny. w morde. dobrze ze MS wzial sobie wolny.. nie wiem poniedzialek i wtorek czy tylko poniedzialek... nie rzutuje, kazdy dzien na wage zlota...
wciagnely mnie poszukiwania znajomkow z klasy/szkoly na www.nasza-klasa.pl :) jakies to takie... sympatyczne no. :) teraz rozpracowuje klase mojej Siostry :)
ech starzeje sie i tyle...o.
/3 kawy i do przodu... a moze wtpilam tylko dwie? dwie, ale jedna taka w kubku na poltorej kubka:) mniejsza z tym. jakos zwalczylam zmeczenie. Wieksza wstala rankiem rzeska jak szczypiorek, kaszlac troche... no powiedzmy ze srednim natezeniem i srednia czestotliwoscia... syrop przeciwkaszlowy i do przedszkola. goraczki nie ma./
a wczoraj zapomnialam odnotowac niesamowita sprawe... bylam z Mniejszym na gimnastyce... nastawiona na uzeranie sie z marudzacym i plaksiwym Synalem, (z doswiadczeniem sprzed tygodnia) - wchodze na sale. zabawa w koleczku (cos w rodzaju "baloniku moj malutki"), na rozgrzewke oczywiscie. potem jeszcze kilka takich piosenek. prowadzaca w koncu ustala "tor przeszkod" : tu sie polozyc na rowni pochylej, zlapac drazek na wysokosci twarzy i podciagnac nozki tak zeby dotknac nimi drazka. Mniejszy chetnie (!!!!) sie kladzie, lapie raczkami! pomagam mu podciagnac nozki do drazka. idziemy dalej. drazek i husiu-husiu :) synal lapie raczkami drazek i... husia sie!!! a jeszcze tydzien temu.,.. nie powiem co bylo bo sie nie bede wyrazac! dalej - kolejny drazek i kolejna husiawka tym razem na hustajaco sie dotknac nozkami do drazka - tego samego ktorego sie trzyma. oczywiscie nie zrobil, ale podszedl i sie pohusial! pani prowadzaca podciagnela mu nozki i styka :) kilka rundek i Mniejszy sam na tej rowni pochylej dociagnal nozki do drazka. brawo maly!
i zmiana, podbieg do skrzyni ustawionej wzdluz, wdrapanie sie na skrzynie, przejscie po niej do kozla ktory jest ustawiony wpoprzek. i zeskok z kozla. tu sa schodki - maly sie boi wysokosci. ale trzymam go i lezie :) potem rownowaznia i hopsanie po ustawionych na podlodze krazkach. tego maly nie chce robic, ale niech mu. znowu kilka rundek.
i znowu zmiana - tym razem trampolina taka dluuuuuuuuuuugasna - mamy na niej skakac, ja skacze, maly nie chce oczywiscie, ale sie chichra i lezie ze mna (tydzien temu krzyczac straszliwie odmawial wejscia !!! a jak juz wszedl kurczowo sie mnie lapal i szedl), po czym rownia pochyla piankowa i zrolowanie sie w dol, po czym przewrot w przod, po czym jakies cos czego nie pamietam :) kilka rundek
i zmiana. rownowaznie. mala, szeroka, mala waska, mala obita dywanem, wyzsza i jeszcze calkiem wysoka. jeszcze sa dwie ale tam maluchy nie wlaza. za reke musi sie Mniejszy trzymac - ale idzie dzielnie. pierwsza mala, druga mala, trzecia mala, kilka razy w kolko i jest sygnal ze mozna na wyzsza. maly sie trzyma kurczowo mojego karku - delikatnie lapie mu te raczke i trzymam... prowadzaca trzyma go za druga lapke, w pewnym momencie puszcza i Maly idzie trzymajac sie za jedna lapke!!! szok!!! kilka rundek i jest sygnal ze na odchodne mozna sprobowac wyzsza. probujemy - jest! idzie!!! zuch!
na zakonczenie basenik z gabkami... Mniejszy sie go boi, ale chetnie bierze pociete w kwadraty gabki i rzuca sobie w dal :) wrzucam go do srodka co jakis czas - nie beczy, ale wylazi :)
brawo Mniejszy! oby tak dalej!!! :)
...no to sciagnelam tu teraz wszystkich spragnionych sensacji lozkowych... a tu beda lozkowe a jakze! otoz od polnocy do godziny 3 nad ranem nie spalam. biorac pod uwage fakt iz przed polnoca sie nie kladlam wcale, to mamy: nie spalam do 3 rano. pobudka o 7. merrychristmasandahappynewyear. i happyeaster od razu tez.
Wieksza obudzila sie z kaszlem o tej polnocy. pokaszlala troszke, popila herbatki i kaszel zelzal na tyle ze pokaslywala sobie od czasu do czasu, i taki kaszelek nie przeszkadzal jej zwykle w spaniu. wiec do bidy nedzy DLACZEGO nie spala????????? prosby, grozby, prosby, szantaze, prosby, lanie, prosby, szarpanie, prosby, muzyczka, prosby, i tak w kolko. 3 godziny... w koncu zbudzilam MS zeby poszedl sie z nia polozyc, bo juz w miedzyczasie zbudzil sie i Mniejszy i jak zabawa to zabawa - zaczal po swojemu dokazywac... o w morde jeza...
wiec dzisiaj kawa, kawa, kawa... zeby JAKOS funkcjonowac...a i to nie wiem czy pomoze...
w morde jeza...
*
w sobote na obiad robilam ryz z jablkami. zapiekany. szybkim sposobem, ostatnio taki najbardziej lubie - nie tre jablek na tarce tylko wlasnie na cwiartki a potem wpoprzek na talarki sredniogrube. jablka sie nie rozdyzduja, a sa w fajnych kawalkach. pyyycha...
ale ja nie o tym. mianowicie - umylam ilestam tych jablek. Mniejszy przydreptal do kuchni sprawdzic co ja robie. zobaczyl jablka. stanal na paluszkach, siegnal po pierwsze - podal mi (ze swoim wibrujacym: uuuuuuuu!) i tak po kolei mi podawal (ukladalam sobie je na reczniku papierowym ,niech dzidek ma frajde ze pomaga) - az do ostatniego. to ostatnie sobie dokladnie obejrzal i zabral do pokoju. mysle sobie ze niech sie dziecko pobawi zanim obiore cala reszte, a nawet jak obtlucze to i tak sie nada. hehe. obralam cala reszte, ide do pokoju z nastawieniem na odbior jablka... no to sobie odebralam... o:
dziecie moje ZEZARLO jablko ZE SKORKA! dobrze ze je w ogole umylam...
**
na piatkowym spacerku Mniejszy najpierw trenowal rzut szyszka...
a pozniej zawziecie trenowal kopanie tejze szyszki :) Wieksza mu pozazdroscila i kopali razem (na zmiane). przy czym kopanie kazde swojej szyszki w gre nie wchodzilo - najlepsza szyszka byla ta ktora Mniejszy znalazl oczywiscie...
***
fotka z dzisiejszego spacerku:
kiciak sobie spal w najlepsze tuz obok chodnika... mam nadzieje ze nie bezpanski bidus tylko zazywal drzemki na swiezym powietrzu...
****
zrobilam skrzynie na skarby dla Wiekszej:
a Mniejszy jej ciagle zabiera... zaczelam wiec robic skrzynie dla Mniejszego... ale czy to cos pomoze to ja szczerze watpie... (wiadomo ze najlepsze jest TO SAMO co ma to drugie, a nie TAKIE SAMO :) )
*****
i na zakonczenie zachodzik slonca cykniety w biegu... (a raczej w czasie jazdy samochodem :) - maz cykal, ja siedzialam za kolkiem)
:o)
no roza oczywiscie :)
tu w wersji po deszczu..
/kliknac w zdjecie w celu dostania sie do albumiku:)/