szczesliwego...
Nowego Roku!
i obyscie ten stary rok zegnali w lepszej kondycji niz moja... wlasnie sie zasmarkalam, leci mi z oczu i z nosa i mam to wszystko w...!
Do siego!
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 |
02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 |
09 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 |
16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 |
23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 |
30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 |
Nowego Roku!
i obyscie ten stary rok zegnali w lepszej kondycji niz moja... wlasnie sie zasmarkalam, leci mi z oczu i z nosa i mam to wszystko w...!
Do siego!
w sumie nie powiem zeby mi bylo jakos szczegolnie przykro ze juz po Swietach... nie wiem, nie umiem chyba przezywac normalnie Swiat bez tego, co zawsze bylo w Domu Rodzinnym... juz nawet nie chodzi o potrawy... z tym sobie jakos poradzilam. byly uszka, barszcz (z torebki, a co!), pierogi z kapusta i grzybkami (grzybki przywiozla mi w pazdzierniku Moja Siostra...), ryba po grecku, ryba z piekarnika, kutia i chleb. 7 potraw. dodatkowo keks, placek "salceson" (jedyny placek jaki znam, ktory udaje sie ZAWSZE i bez wzgledu na to czy ktos jest doswiadczony czy nie), pierniczki, ktore znowu sa twarde jak skala i ciasteczka-amoniaczki.
no i wszystko super... tylko... spiewac koled mi sie nie chce... po prostu wiezna mi w gardle i tyle... nie potrafie... skrzypiec tez nie wyciagam nawet... leza pod lozkiem i czekaja... na co?? nie mam pojecia...
pod wzgledem prezentow bylo bardzo bogato... Oliwka dostala dwa domki - treehouse i zamek z figurkami Dora the Explorer i przyleglosci, plyte DVD "Doodlebops", tubke z cukiereczkami M&M (kupiona raczej ze wzgledu na ozdobke na czubie tej tubki - lokomotywa z "emka" na gorze, ubrana w mikolajkowa czape), lale-farmerke z przyczepionymi zwierzatkami, po nacisnieciu ktorych slychac odpowiednie wierszyki, rajtuzki, dwie bluzeczki, puzzle, rekawiczki, bransoletke, lale-Dore, ktora tanczy dwa rozne tance, bluzeczke i spodnie...uff... i jeszcze pieniazki. za ktore juz kupilismy zestaw Mega Blocks - CZarodziej z krainy Oz. oraz zwierzatka do arki Noego. dodatkowe, bo podstawowy zestaw juz z arka byl. jezscze zostalo pieniazkow, kupimy ubranka.
Dominik: kula ziemska, ktora spiewa i recytuje wierszyki po nacisnieciu guziczkow (wierszyki o zwierzatkach zamieszkujacych dany kontynent), ksiazeczke-szmacianke z grzechotka w srodku, kraba, ktory ma i lustereczko i grzechotke i piprztok, a poza tym po nacisnieciu - ucieka bokiem. kule sniezna nakrecana z melodyjka, ogrodniczki i bluzke, skarpetki, gryzak, kule z seri "Roll-around", spiochy frotkowe, dwie pary rajtuzek, skarpety robione recznie, kamizeleczke rowniez robiona recznie. pieniazki, za ktore pewnie kupimy mu zabawke lub dwie i jak zostanie to ubranka. nie wiem czy cos jeszcze. aha, paczke ciastek:) ufff. no.
Moje Szczescie: sztruksowa koszule, bawelniane polo z dlugim rekawem, pas do portek, krawat z Rudolfem:), kapcie na zime ocieplane. pieniazki. czekoladki.
ja: pizamke flanelowa cieplutka, 7 i 8 sezon serialu "przyjaciele", ksiazke do nauki jazdy figurowej na lodzie (???!!!), sweterek, szal czarny z rozami, dziergany recznie(!!!). pieniazki. czekoladki.
ufff. nadzwigal sie ten MIkolaj oj nadzwigal!!!:)))
przypomnialo mi sie co pisalam rok temu na blogach: TUTAJ... ciagle wszystko aktualne i podtrzymuje kazde slowo...
a jak jest w tym roku?
chce mi sie plakac i smiac... jednoczesnie... jest trudniej - mamy Dwa Male Brzdace do ogarniecia... jest wiecej radosci - bo mamy Dwa Male Brzdace...
niby nieduzo przygotowan, ale biorac pod uwage chroniczny brak snu - i to za duzo... jednak nie potrafilabym pojsc do sklepu i kupic gotowe uszka... wszystko inne - rybe, czy cokolwiek, tak, barszcz bedzie z torebki... ale uszka musza byc zrobione... koslawo, krzywo, niewazne. wazne ze sa zrobione. o. i lepilam te uszka oraz pierogi z kapusta i resztka grzybkow - do polnocy. ale jestem dumna z siebie i tyle. jutro od rana upiec keks, jeszcze jakis placek, zrobic kutie, rybe po grecku i jeszcze jakos inaczej... i juz. w miedzyczasie - ubrac choinke... zaczniemy pewnie juz dzis... moze sie uda skonczyc nawet? a jutro rano Oliwka zejdzie z pieterka i krzyknie: "krimes!!!" co oznacza "Christmas" :) i trudno ja winic ze woli powiedziec jedno slowo niz nasze dwa - Boze Narodzenie...
zyczymy Wszystkim Wam spokojnych, cudownie zamyslonych Swiat Bozego Narodzenia... niech Narodzi sie Jezus dla kazdego... w jakis cudny sposob, gdzies w glebinach serc... niech znajdzie przytulny, zaciszny katek... zeby nieprawdziwe staly sie slowa koledy: "nie bylo miejsca dla Ciebie.... w Betlejem w zadnej gospodzie..."
moja Cora uwielbia kredki. coraz czesciej sie jej zdarza ze poproszona np o zielona kredke poda wlasciwa, natomiast w druga strone...:
ja: no i jaki to kolor?(trzymam czerwona kredke)
O: green!
ja: nie.
O: yellow!
ja: nie.
O(po chwili namyslu): zolty!
hmmm... jak nie yellow to moze zolty, tak???
zastanawiam sie jakbym sie czula gdybym to ja miala 85 lat i gdyby to moje dzieci (ktore maja swoje dorosle dzieci...) nagle stwierdzily ze juz im ze mna zle mieszkac (mimo ze bym mieszkala w dobudowce z oddzielnym wejsciem...) i kupilyby mi dom, nowy piekny... i gdyby to moje dzieci nie pozwolily mi plakac nad wlasnym losem...
niewdzieczne dzieci??? przeciez kupily dom...
Oliwka: pety! pety!
Mama: skarpety masz tak? rozowe?
Oliwka: zowe!
Oliwka: boooli!!!
Mama: gdzie, pokaz?
Oliwka - pokazujac na ramie: boli!!!
Mama: ojojoj, no i co teraz bedzie??
Oliwka - podchodzi do umywalki: myju myju!
Mama: to jak umyjesz to cie przestanie bolec??
Oliwka: tak!!!!
ha!
boli? umyj!
... bylismy na sniadaniu ze Sw Mikolajem... ha... dumnie sie impreza nazywala, byly placki takie bo ja wiem co to? racuszkowe jakies czy co, pancakes. robta se z tym co chceta, ja nie wiem jak to przetlumaczyc. nalesniki? eee. no i potem bylo troche zabawy, takie niby wience Bozonarodzeniowe co sie je na drzwi wiesza robilismy z papieru... taaa... robilismy... Oliwka babrala sie w kleju, i paciala nim po calym kolku a ja probowalam jak najszybciej zapelnic je bibulka, bo (o naiwna!) myslalam ze jak juz miejsca nie bedzie to Mala przestanie paciac. akurat. po wierzchu mi paciac zaczela, a w nosie, zabralam i juz. Oliwka nie lubi slow : koniec, wystarczy juz. a wiec chwila placzu. to do drugiego stolika - domki piernikowe budowac. ja nie wiem czy to z piernika czy nie, ale takie ciastka byly i spoiwo. wiec siadla Matka przy stoliku wraz z Dzieckiem... Oliwka w pogardzie miala ciastka, spodobaly jej sie ozdobki - zelki, cukierki-fasolki, pianki... przy czym ich wcale nie jadla - o nie, tylko sie nimi bawila... a ja mialam frajde budujac pierwszy w zyciu domek piernikowy... jakos nawet mi wyszedl i sie nie zawalil! ha! po czym usiedlismy wszyscy na macie i pospiewalismy, potem posluchalismy opowiadania o tym jak to Mysz sie wprowadzila do Piernikowego Domku, i zjawil sie Swiety Mikolaj... taaaa... no mloda troche edycja tego Mikolaja, ale sie nie bede czepiac. brode mial, czapke i stroj ogolnie tez no to co. o dziwo - MOJE DZIECI NIE PLAKALY!!!!ha!!!
a po poludniu wizyta u lekarza. nic sie nie dzieje - ot po prostu Dominiczek skonczyl pol roczku... matko jedyna, ale ten czas leci...
no wiec dziecie moje "malutkie" ma 72cm dlugosci i wazy... 9200g... kruszynka taka no... :)))
zaszczepiony, poplakal troche i w samochodzie zasnal...
ida mu kolejne zeby, sa widoki na wampirka bo po gornej prawej dwojce na horyzoncie widac jedynki i lewa dwojke przy czym ta ostatnia sie zdecydowanie wysuwa na prowadzenie... kupilam zel na dziaselka ale nie pomaga mu wcale bidusiowi... ech... jak to jest ze przy Oliwce wcalesmy nie zauwazyli nawet tego ze sie zeby "rznom" a Dominik tak cierpi????
... Oliwka jest odwazna dziewczynka. tak w ogole. nie boi sie pajakow, much, komarow, mrowek, zwierzatek itepe. nie boi sie ciemnosci - najlepsza zabawa to byc w ciemnym pokoju i mowic: "dark! dark! auuuuuuuuuu!" ale nawet najwieksi herosi (chyba nie herosowie??? matko, nie przyznam sie w zyciu co mialam z matury z polskiego!) mieli swoje "piety"...
otoz Oliwka boi sie... farfocli w wannie (przy kapieli. farfocel jest to kurzyk, wzglednie kawalek czegostam co sie przykleilo do stopki tuz przed wejsciem do wody), wlosa na poduszce... oraz halasu. nawet w ulubionej bajce czasem pojawiaja sie postacie wyposazone w trabki czy inne ustrojstwa - Oliwka wtedy zatyka sobie uszy, a jak to nie pomaga to uderza w placz... oryginal i tyle:)
... a Dominik posiada zebow 5 (w tym dwa rosnace, takie co sie dopiero co przebily), zaczyna siedziec ladnie, bawi sie zabawkami lub czymkolwiek co mu w lapki wpadnie, ciagle nie lubi papek, lubi chrupki kukurydziane, i dzisiaj powiedzial: "da-da" czym wprawil w nastroj niebianski Swojego Szanownego Tatulka:)
dzieki Pewnemu Blogowi ktory odkrylam dzieki Fanaberce, cos mi w srodku zapiszczalo... patrze, przygladam sie... hamulce. dobrze ze jeszcze je mam...
przeciez goni sie teraz w przod, Mery Christmas i Frosty the Snowman i Happy New Year. w sklepach juz w zasadzie Boze Narodzenie trwa od Halloween. a w niektorych i od sierpnia... toniemy w reklamach - trzy razy w tygodniu miejscowa gazeta wypelniona jest smieciami typu "u nas najtansze: ipody/notebooki/DVDplayers/", a dziecko twoje nie bedzie szczesliwe jesli tego sezonu nie bedzie mialo takiej lalki co to ma 125 buteleczek/ubranek/smoczkow/kostiumikow,i umie sie smiac/plakac/mowic/skakac/fikac koziolki...
wystarczy...
prezenty kupione. bez szalenstw.
a teraz jest Adwent a nie Boze Narodzenie. ADWENT. owszem radosny, owszem, niekoniecznie trzeba przywdziac szare sukmany i robic cierpietnicza mine. ale znalesc 5 minut dziennie zeby sie zastanowic o co chodzi.
dla wlasnego zdrowia psychicznego. dla siebie. bilans zyskow i strat. co dla mnie jest wazne. zeby nie powiedziec - najwazniejsze w zyciu...
co dalej?
i czego tak naprawde chce? czego sie czepiam. i to kto? ja - ktora w sobote szalala z dziecmi na paradzie i sama krzyczala "Merry Christmas" i machala lapkami do Sw. Mikolaja...
swiat w ktorym przyszlo zyc mnie i Moim Bliskim to jedno... a to jak bedziemy w nim zyc... to zalezy tylko od nas...
a mysmy widzieli...
i na koncu...
no to teraz czekamy na prezenty... :o)