interes ;)
- Mamaaaaa!
- What?
- I Love You!
- ooooh....
- Can I have some juice upstairs? /czy moge dostac sok tu
na gore?/
pfff... :)))
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 |
07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12 | 13 |
14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 |
21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 |
28 | 29 | 30 | 01 | 02 | 03 | 04 |
- Mamaaaaa!
- What?
- I Love You!
- ooooh....
- Can I have some juice upstairs? /czy moge dostac sok tu
na gore?/
pfff... :)))
normalnie regularnie leje i
tyle. dzieciakom moglam gumiaki zalozyc. pff. mam nadzieje ze nie przemokna za
bardzo, mam nadzieje ze z autobusu jakas przytomna osoba ich wyciagnie i
wprowadzi do szkoly a nie kaze leciec naokolo... pfff.
Grzdyle smarkate i
kaszlate. no ta, what else is new? :/
pozytywnie? lilie mi
zakwitly przed domem. o.
ech.
:o)
/dodam tylko ze to byla jedna z kartek z pliku jaki dostalismy przy zapisach Mniejszego na treningi letniej pilki noznej :)/
pfff. przysiegam ze nie upieke keksa. wpis jakeigos bloga pod nazwa desery utknal jako pierwszy od gory na liscie nowo dodanych notek i mam serdecznie dosc!!! pfff.
grzdyle poszly do szkol,oczywiscie w momencie kiedy tylko sie na te szkole popatrzyly - natychmiast sie usmarkaly i ukaszlaly i jeszcze nie wiem co "u-" - w kazdym razie sezon przeziebieniowy uroczyscie uwazam za otwarty.
mnie tez cos w gardle smyra w morde jeza no. pff.
a po ogrodzie lataja mi takie swinstwa:
,
kwiatki jeszcze jakies sa:
pomidory wczoraj w stanie zielonym zerwalam - no wiekszosc - bo glupki od pogody postraszyly przymrozkiem. zdaje sie ze przymrozka nie bylo, no ale spoko. zielone PODOBNO w ciemnym i cieplym trzymane i tak dojrzeja.... (ciekawe dlaczego? )
a ja postanowilam sie wziac za siebie o! :) i ustalilam sobie (rozochocona spelnionym niedawno marzeniem) dodatkowe marzenie... jak sie spelni to na pewno napisze :) heh.
/mam nadzieje ze notka sie zapisze, innaM dala cynk ze juz blogi dzialaja, no to niech sie dzieje wola nieba... "wpisz kod z obrazka" - fiup -hehe- i lecim!/
ten dzien, w ktorym
jedziemy zeby przejsc 5 km pamietajac o czlowieku, ktory kompletnie zapomnial o
sobie, w imie idei, w imie swojego zwariowanego a jakze cudnego pomyslu... tak,
jutro znow jest Terry Fox Run. jutro znow zalozymy koszulki z jego wizerunkiem
(lub logo/logiem?/ biegu), i pojdziemy. bo to byl jeden czlowiek. mlody, z
marzeniami i przyszloscia... jeden czlowiek ktory w zasadzie poruszyl serca
calego kraju najpierw.... kontynentu pozniej... teraz coraz wiecej krajow
organizuje biegi jego imienia... niesamowita rzecz... ciagle jestem pod
wrazeniem, mimo ze to juz... 9 raz w nim bede uczestniczyc...
/w tym roku znalazlam
informacje po polsku. ku memu zdumieniu - polska wikipedia podaje krotkie ale
jednak info o Terrym. kliknijcie
sobie :)
ku mojemu zdumieniu -
wynalazlam informacje rowniez o tym, ze w Warszawie odbywaja sie biegi rowniez! tu info o zeszlorocznym, ale moze i w tym roku bedzie?/
...Silver Bush... Jezioro
Lsniacych Wod (the Lake of Shining Waters...)te miejsca istnieja naprawde...
blue chest z ksiazeczki "Story girl" (ukochanej przez LMM)...
niesamowite to bylo... uderzajace ze "Ania..." jest tak popularna...w
Japonii m.in....
... i przejazdzka bryczka z "Mateuszem" :) i czy to wazne ze on mial
na imie John czy inny Frank? razem z Ania przymykam oczy... JEzioro Lsniacych
Wod skrzy sie tysiacem srebrnych iskierek, bo slonko swieci jakby chcialo miec
pewnosc ze wszystko jest jak wtedy... jak wtedy gdy z wypiekami na twarzy
czytalam (swiecac latarke pod koldra) kolejne tomy "Ani..."...
... MS z rozesmianymi oczami... mimo ze on przeciez nie tak to wszystko
przezywa... nie tak chlonie... dla niego nasze wakacje to... zamoczenie nogi w
kolejnym oceanie, po drugiej stronie kontynentu... :))... moj kochany, tak
strasznie ci dziekuje... za to, ze nie krecisz kolek na czole gdy twoja zona
wymysla kolejne dziwne wyjscia, w miejsca ktore dla Ciebie znacza tyle, ile
kazde inne miejsce zwiazane z jakas tam karta historii...
...a cora szczebiotala wtedy na tej bryczce, a ja czulam sie tak, jakby to Ania
chciala sie upewnic ze wiem jak to bylo... wtedy gdy ona z Mateuszem ze stacji
na Zielone Wzgorze...
...jakies rozdwojenie jazni... (moze niezdrowe?) co wtedy, co teraz...
poprzeplatane, zaplatane... nie bede rozsuplywac, niech jest...
..."starsza para posyla do sierocinca po chlopca, sierociniec wysyla
dziewczynke"...to zdarzylo sie naprawde...
...czytam pamietniki LMMontgomery... i juz do konca zaciera sie granica miedzy
tym, co stworzone w wyobrazni, a tym co wydarzylo sie naprawde...
czy to sie w ogole da
opisac?? trzy dni podrozy, caly czas w oczwkiwaniu... niepewnym troche, bo co
jesli to wszystko nie tak...??
...13kilometrowy most...
zarys Wyspy... JEST... lzy w oczach, gula w gardle... kontrolne spojrzenia MS -
jakby sprawdzal czy rozczarowana... juz samo pierwsze spojrzenie, juz sam fakt
BYCIA TAM... i o rozczarowaniu nie moglo byc mowy...
...podroz przez Wyspe - z
poludnia na polnocny jej brzeg... ziemia NAPRAWDE tam jest czerwona... widoki
naprawde przecudne, w zasadzie wszystko jedno gdzie sie czlowiek obejrzy...
wiekszosc ziemi - farmlands... jak w kraju dziecinstwa... przypominaly mi sie
moje wakacje na wsi spedzanie przez kilkanascie pierwszych lat mego zycia...
...dotarlismy TAM... na
sama mysl o tym ze 5 kolejnych dni spedzam TAM gdzie sie wszystko wydarzalo, w
tych okolicach po ktorych moja pierwsza ksiazkowa prawdziwa przyjaciolka
chodzila, biegala... ech, nie umiem opisac...
...Avonela Village... mozna
powiedziec - czysta komercja... w nosie mam. wiem, ze tam mozna bylo poczuc
klimat TAMTYCH CZASOW, spotkac Anie, Diane, Gilberta... i co z tego ze to
aktorzy?? :) przeciez to w wyobrazni powstalo... w wyobrazni dojrzewalo... i w
tej samej krainie dalej sie toczy... w polsnie... pol-jawie...
a Grzdyle ze szczesciem w
oku siadaly na kucyka, na woz, Wieksza nie mogla przezyc ze SPOTKALA ANIE :))
("Anie..." czytala wczesniej w wersji dla dzieci) Mniejszy niemniej
szczesliwy aczkolwiek "kto zacz" - nie wiedzial :)
... Green Gables House...
pokoj Ani, pokoj Maryli, pokoj Mateusza... farma... wszystko utrzymane jak za
Tamtych czasow... lekko w dol - i juz jest Hounted Woods Trail... po takim dniu
sama nie wiem czy mi sie to wszystko sni? czy Ania naprawde byla tylko
"tworem wyobrazni"...??
...dom w ktorym
LMMontgomery przyszla na swiat... miejsce po domu, w ktorym sie wychowywala...
sciezki ktore wydeptywala codziennie... krajobrazy ktore choc zmienione to
przeciez te same w swym pieknie...
...wybrzeze... czerwone
wydmy... zobaczylam i zaniemowilam kompletnie... aparat bezrobotny wisial mi na
szyi, bo JAK temu wszystkiemu zrobic zdjecie...????
...kolejne dni w polsnie...
poszukiwania latarni morskich... i setki, tysiace drobiazgow ktore wywolywaly
kolejne cudne lzy szczesliwe...
...nawet powrot nie wydawal
sie gorzki... napeczniala ogromem widokow, przezyc i emocji - spokojnie
pakowalam nasz wakacyjny dobytek :) skad ten spokoj...?? moze stad ze... ze
wiedzialam juz wtedy ze NA PEWNO tam wroce...???
kazdemu zycze zeby marzenie
marzone ponad 20 lat- spelnilo sie... i zeby nie bylo rozczarowaniem... jest w
tym jakas taka cudna magia, jakas moc... /ja tam nawet i cierpliwosc do grzdyli
kilka razy wieksza mialam :)))/
a reakcja MS na moj tekst :
ze "nastepnym razem gdy Tam pojedziemy to od wschodu do zachodu, bo trase
"polnoc-poludnie" Wyspy juz mamy zaliczona " usmiechnal sie z
lekkim przerazeniem i spytal: ale to nie za rok? :)
nie, kochany, nie za rok
ani za dwa. ale WIEM ze Tam wrocimy...
i napisze tylko tyle:
bylo przecudownie...