wiewiorczych wariacji c.d. :)
mozna sobie kliknac i poogladac wiewiore prawie w akcji. na jednym ze zdjec - spotkanie na szczycie: szarej z czarna. obylo sie bez walki. tym razem :)
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 |
08 | 09 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 |
15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 |
22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 |
29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 |
mozna sobie kliknac i poogladac wiewiore prawie w akcji. na jednym ze zdjec - spotkanie na szczycie: szarej z czarna. obylo sie bez walki. tym razem :)
***...***...***...***...***...
***...***...***...***...***...***...***...***...***...***...
***...***...***...***...***...
- wiesz, i teraz z naszej sypialni mam widok na wschod slonca!- mowie podekscytowana przez telefon do kumpeli...
- no tylko tego ci trzeba, bedzie cie budzilo co rano!
hmmm...
myszke mamy w domu. bynajmniej nie hodowlana i nie zamierzona. ktos wie czy tego sie mozna pozbyc? i na ile takie zwykle lapki na myszki sa skuteczne?
a na koniec refleksja: mycie duzych drzwi okiennych(w sensie przesuwanych okien bedacych jednoczesnie wyjsciem na taras) w kilkustopniowym mrozie stanowczo nie jest jednym z moich ulubionych zajec...
/*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----/
zyjem. jest ok. netu nie mialam.
mam okropny katar. leje mi sie ciurkiem i z nosa i z oczu. jak to u mnie zwykle zreszta. no.
powiem tylko tyle. tak duze zyciowe zmiany dobre sa latem. i bez kataru.
no.
...ale sie usmiecham. :)
/*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----/
Panie Boze ratuj. to juz jutro...
aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!
/*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----/
pojutrze.
jak dozyje w choc umiarkowanym zdrowiu psychicznym…
poki co wszystko sie pieprzy. (oho, serducho uzyla brzydkiego slowa. uwaga uwaga. w morde. :((((( )
boje sie. I nic nie moge zrobic. MS mowi: no i dlaczego sie denerwujesz, przeciez to mialo byc jedno z radosniejszych wydarzen. no. i bylby. gdyby ludzie od ktorych to wszystko zalezy robili co do nich nalezy :(((
wczoraj przeryczalam pol dnia. dzieciaki podchodzily do mnie, Wieksza dawala chusteczki, Mniejszy sciskal i calowal :((( nie rozumieja z tego nic. ja tez coraz mniej...
pojutrze.
nawet nie moge powiedziec ze „juz mi wszystko jedno, niech tylko ten dzien przyjdzie i minie”. bo wcale mi nie jest wszystko jedno... bo to nie tylko mojego zycia dotyczy...
pojutrze...
zagadka: co to moze byc?? :)
:o)
/*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----
cos zmienili na glownej i trzeba dluzszy szlaczek???
*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----/
jak zwykle zreszta.
normalka taka. poza tym jestem tajemnicza bo nie powiem... ale czy wazne jest tak naprawde CO sie ma wydarzyc? czy nie wazniejsze jest to JAK do tego podchodzimy i JAK MOCNO to przezywamy? JAK BARDZO sie tym stresujemy? i JAK BARDZO to wplywa na nasz byt.. na codzienne zycie, na codzienne zmagania... jesli bym powiedziala jasno i wyraznie o co chodzi, to podejrzewam ze 90% z czytajacych pukaloby sie po glowie mowiac: no tak, oszalala po prostu. no wariatka kompletna. no. sie cieszyc powinna a nie panikowac...
a ja wcale nie mowie ze nie. tzn ze nie wariatka. tak w ogole.
rozne etapy w zyciu czlowiek przechodzi. i takie w ktorych ufa wszystkim do naiwnosci... wtedy przewaznie sie zgarnia najwieksze baty po gebie... a sa i takie kiedy sie wydaje ze to co i jak przezywa to paranoja jakas, kwalifikujaca czlowieka do psychiatryka. conajmniej... bo takim pryszczem sie w depresje wpedzac? a przynajmniej w histeryczna hustawke nastrojow (o ile takie cos istnieje naprawde a nie tylko w moim slowniku...?)...
tak wiec stoje o tydzien przed tym nie-dokonca-znanym... przed tym czyms co moze uskrzydlic a moze podciac watpliwej jakosci skrzydla paletajace sie rozpaczliwie gdzies w okolicach ramion...
w pewnym sensie kawalek zycia trzeba bedzie zaczynac od nowa... cale szczescie ze MS przy boku... on moim, ja jego... i Grzdyle Dwa...
/-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****-----*****/
tyle zostalo do chwil kiedy bardzo wazne COS sie zmieni. a moze wlasnie sie nie zmieni... kolejne przeflancowanie...?
zmiana na jakiestam. nie wiem czy na lepsze, na inne z pewnoscia...
wlasnie pogryzlam palce do krwi. wrazliwi nie czytac, tak? kurza twarzyczka.
kupilam kolejna nowa ksiazke Szwai. poprzedniej nie przeczytalam :) lubie miec ten komfort ze jak popatrze na polke to widze ze mam co czytac... czasem specjalnie czytam kolejny raz te sama ksiazke, mimo ze nowa stoi na polce. wlasnie po to. zeby wiedziec ze w razie czego to mam jeszcze nieprzeczytane... ale teraz nie moge. nie moge nawet Chmielesi czytac... cos ze mna nie tak, na pewno :)
odkrylam czasopismo "bluszcz". czy tam magazyn. czy tam jak go zwal. chyba bede fanka :) tzn dopoki sie nie popsuje tak? dopoki jeszcze im bedzie zalezalo na nowych czytelnikach, dopoki jeszcze bedzie im zalezalo... potem niewiadomo...ech...
dol dzisiejszy trwa. ide spac. kolejna noc, po ktorej nie bedzie sie chcialo wstawac... kolejna noc po ktorej tak bardzo bym chciala zeby MS mial wolne... i wcale nie ze wzgledow kosmatych niestety :(
ech, chrzani mi sie wszystko, pod czerepem jeden wielki wezelek, kto to rozsupla...?
/***** ***** ***** ***** ***** ***** *****/
bo przeciez jak popadalo to nie zdzierzylam i nastepnego ranka wypadlama z aparatem przed dom...
/te dwa ostatnie specjalnie dla Ciebie InnaM :P/