no to juz.
a prosze bardzo! czestowac sie poki maz w pracy jest! (bo przyjdzie to zezre! hihihihi )
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 |
05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 |
12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 |
19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 |
26 | 27 | 28 | 01 | 02 | 03 | 04 |
a prosze bardzo! czestowac sie poki maz w pracy jest! (bo przyjdzie to zezre! hihihihi )
tzn nie lubie marcepana. wczoraj Moje Szczescie zakupil w ramach - no nie wiem? na pewno nie odchudzania? w kazdym razie - poniewaz kiedystam mowilam ze nawet nie wiem czy lubie marcepana bo nie kojarze smaku. no. to juz kojarze. i wiem ze jak wsrod pralinek akurat sie te trafialy to je omijalam szerokim lukiem. ot co!
a tak poza tym to sie zapomnialam pochwalic ze upieklam plackobabke - zebre. chwale sie bo mi kurka kakaowe czesci tego placka (zwanego tez marmurkowym) PRZEWAZNIE siadaly. a tym razem nie siadly! no i MS ma radoche bo to jest jego UKOCHANY placek :)
a co! tylko zupelnie bez sensu bo zupelnie prawie bez kasy. ale nic to. napadlam na sklep z tanimi rzeczami - nabylam girlande na Walentynki (walentnelo mi no i co z tego), zestaw do robienia kartki walentynkowej, paczuszka slicznych badziewiastych serduszek, samoprzylepnych zreszta, i trzy paczki naklejek z rozmaitymi roznosciami. i jeszcze costam. [te roznosci to do niespodziankowania Wiekszej za zrobione siusiu czy kupe do nocnika tudziez ubikacji. nie obedzie sie na razie bez nagrody niestety, probuje ale nic z tego. wiec zeby czasem jej sie nie uwstecznilo jakos szokowo, to utrwalamy nawyki. no. ] i w tym samym sklepie MOGLAM sobie juz zakupic wystroj domowy na Wielkanoc. dziekuje pieknie.
w innych sklepach trafial mnie #$%^& bo juz nie ma bluzek czy czegokolwiek z dlugimi rekawami - po co? juz krotkie i bez! rekawow znaczy! w morde! no! nie zebym zaraz cos chciala kupic, ale jakbym chciala to co? na wakacje juz? a jesli ja do wakacji przytyje 10 kg? (bez skojarzen!) albo schudne? (taaa w marzeniach)
i sliczny czerwony staniczek widzialm, co z tego ze fajny, bawelniany i czerwony (:o) ) skoro akurat moj rozmiar przeskoczylo?rozmiar wieksze i rozmiar mniejsze - prosze bardzo. mojego - a po co? wrrr. no ale nerwa mi zrekompensowala scenka... dziewczatko lat z 8 oglada z przymusu (bo matka costam wybierala) biustonosze i inne bielizniane akcesoria, i nagle wrylo ja przy wieszaku z takimi staniczkami co to dwie miseczki polaczone tasiemeczka. i "ni ma plecy". (sylikon czy cos?) patrzy bidula na to patrzy i patrzy i w koncu wypalila - a z kazdego slowa zdumienie smiertelne az kapalo - "what on Earth is THAT?!!" (w doWOLNYM i to BARDZO tlumaczeniu - "a to co?" - lepiej przetlumaczyc nie umiem, nie znam slow co by to oddaly... :) ) parsknelam smiechem i ucieklam od stanikow!
a w marcu zapisujemy Wieksza na przedszkole od wrzesnia... matko moja... alez ona mi wyrosla...
"look Mama, I'm zamknij dziob!"
he?
po wizycie doktorskiej - Grzdyle obsluchane i obgladniete - wirusisko sie przypetalo. no. plucka maja oba czyste i gardla tez. nosy tylko zawalone. i kaszle.
Wieksza budzi sie co kilka minut, w zasadzie to tak juz od jakiegos czasu, nie ze przez chorobe, choc przez chorobe pewnikiem sie nasila... kupilam melisal...
Mniejszy wnerwiony na zeby. piatki ida - gwoli scislosci...
i kurka ech. moze mi sie uda jutro wyskoczyc na godzinke - dwie... w zasadzie bez celu... a raczej celem poszwendania sie tu i tam :)
no.
uwielbiam podsluchiwac zabawy Mojego Szczescia z Wieksza... Mniejszy tez sie fajnie z nimi bawi, ale jego nie ma jak podsluchiwac, jego trzeba ogladac :) sobie mysle jakim jest cudownym Tatuskiem (MS nie Mniejszy!)... nie tak, ze nie nakrzyczy, nie tak, ze na wszystko pozwoli - wymagajacy jest chyba bardziej ode mnie :) ale jak sie bawi... to ma pomysly... dzisiaj wymyslali przygody dla figurek Dory i Diego...
no wlasnie. Diego z bajki "Go, Diego, go!" moze nie jest najulubienszym bohaterem Wiekszej, ale...
dzisiaj ogladalismy wszyscy te bajke - akurat konczylismy obiad. (wiem wiem, TV w czasie obiadu powinno byc wylaczone. tez tak uwazalam zanim... a co sie bede tlumaczyc :o) ) Diego jak zwykle pomagal zwierzatkom wydostac sie z roznych tarapatow - tym razem maly jaguar utknal gdzies na skalach. i taki sobie dialog powstal miedzy MS i Wieksza:
MS: Oh no! baby jaguar is stuck! will you help him?[o nie! maly jaguar utknal! pomozesz mu?]
Wieksza: no!
MS - zdziwiony: why not?[dlaczego nie?]
Wieksza rezolutnie: because Diego will help him!![bo Diego mu pomoze!]
no.
a tak w ogole to chyba jutro zamowie wizyte u lekarza. wprawdzie dzieciaki humory maja i dokazuja prawie w 100% normalnie, to jednak denerwuje mnie ten kaszel Wiekszej - jakis taki skrzekliwo-pusto-sucho-lichowiejaki. i glos ma skrzekliwy... jak sie uda zarejestrowac, to i Mniejszego wezme, niech przebada. po ostatnim incydencie z plucem u Wiekszej wole chyba sprawdzic co jest grane... a jak nie jutro to w poniedzialek...
no tak. dzieci choruja. tylko dlaczego nikt mnie o tym nie uprzedzil jak w ciazy bylam? przynajmniej bym sie nastawila... jak to mowia ze nawet i 12 razy do roku... ech...
prawie tydzien temu, w sobote, gdy wyjechalismy z Wieksza na zajecia, plulam sobie w brode ze nie wzielam aparatu fotograficznego. przypomnialo mi sie ze MS dostal ostatnio z pracy komorke ze wszystkimi pierdolkami, wiec sobie jej ze tak powiem "uzylam" :) wiadomo - nie ta jakosc, ale upamietnione jest...
na pozostale tematy wole sie nie wypowiadac... a zreszta - czemu nie? Mniejszy smara bez pamieci oraz kaszle. ja ciagle posiadam prywatnego jeza w gardle oraz dziwne uczucie w nosie (ha ha ha), Wieksza zaczela sie smarac i lekko pokaslywac oraz Moje Szczescie skarzyl sie na bol glowy i jeza w gardle. very funny.
jutro piatek. a potem sobota i niedziela. i ma byc lepiej. no.
* Mlodszy sie smara. i kaszle.
* niecierpie kierowcow-idiotow, ktorzy mnie wyprzedzaja tylko po to zeby zajechac mi droge i zwolnic do tego stopnia ze musze za nimi bez powodu hamowac... @#$%^&!!
* ostatniej nocy spalam 3 godziny w 3 odcinkach...
* poprosze instrukcje obslugi/poradnik na temat "jak nie zwariowac gdy dzieci sa chore".
dziekuje za uwage i dobranoc.
nerwa mam juz takiego polaczonego z placzem z bezsilnosci... Mniejszy znowu sie zasmaral i zakaszlal... NIE MAM SIL! juz oczyma duszy widze nastepny ciag chorobsk - Wieksza od Mniejszego, Mniejszy od Wiekszej, i tak w kolo... Bog jeden wie do kiedy... tak sobie mysle... jesli sobie mozna wyobrazic matke kompletnie nieprzystosowana do radzenia sobie w takich sytuacjach to tutaj. i to nie chodzi o to ze trace glowe, ze nie zajmuje sie czy nie opiekuje, czy nie podam co trzeba, czy nie ... itepe itede. tu chodzi o moja psychike... po prostu sama zalapuje wtedy dola... i to kompletnego... bo za kazdym wyjsciem z chorobsk sobie marze: moze teraz bedzie dluzej dobrze... moze choc z dwa miesiace... taaa... marzenia scietej glowy... czy jak mowi Moje Szczescie (ode mnie podlapal!): srutututu. do tego najprawdopodobniej (na 99%) ida mu piatki. Mniejszemu, nie Mojemu Szczesciu oczywiscie...
i tylko malenki promyczek bezsensownej i ludzkiej radosci - ze jednak bedzie komorka i to calkiem ladna...
(Ola, jesli to czytasz, to ja sie pisze na tego lekarza od wszystkiego...)
...no bo jak inaczej nazwac kogos, kto przyjezdza z dziecmi i mezem do domu, rzuca torby, krzyczy: "zaraz wracam!!!" i... wybiega z aparatem na mroz...???
...a wybieglam, bo...
ostatnie to oczywiscie moja kochana roza-wariatka... :)