i juz!
poimprezowalim...
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 01 |
02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 |
09 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 |
16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 |
23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 |
30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 |
poimprezowalim...
imprezujem siem!
wczoraj byl taki pracowity dzionek, ze nawet nie mialam kiedy usiasc do komputera! wszystko przez to ze Moje Szczescie nie poszlo do pracy, bo sie jakos zle czulo. zadzwonilo wiec do pracy i zostalo w domciu. okazalo siem ze po prostu zle samopoczucie wynikalo z braku snu. no nic - wykorzystalismy ten dzien na te wszystkie prace ktore siem odkladalo na kiedys:) i tak - mamy w koncu wieszak w przedpokoju (jest szafa ale czasami sie nie chce otwierac tej szafy 10 razy na dzien!), sliczna polke w kuchni, i... troche porzadku w piwnicy:)) pisze troche bo tam jeszcze wiele trzeba zrobic zeby byl calkowity porzadek.
maluszek nam bardzo usilnie "pomagal" - paletal sie gdzies w okolicy stop, i tylko co chwile ktores z nas mowilo - uwazaj! :) no co - chcial pomoc! bardzo go wszystko ciekawilo, wlazl za szafke ktora odsunelismy w celu zawieszenia nad nia polki :) a potem jak zasunelismy to tez sie tam wcisnal, i potem tak smiesznie wygladalo bo musial na wstecznym stamtad wykicac:) stwierdzilam tez ze to musi byc facet bo go bardzo wiertarka zainteresowala.oczywiscie jak byla wylaczona i tylko sobie stala na podlodze:) obwachana dokladnie zostala:) Nie podobalo mu sie jak wiercilismy w scianie. ale na ten czas zamknelam go do zagrodki, i dalam garsteczke suszonej lucerny:) no i juz moglismy halasowac ile wlazlo - krolis sprzedany:))) hihihihi
to tak wspaniale patrzec na niego jaki jest wesoly i brykliwy:)))
wczoraj dostalismy tez mala mikolajkowa paczuszkem od Moich Kochanych. nie moge sie doczekac na 6 grudnia (lub noc z 5 na 6 grudnia:) )
jejku ale sie nalazilam dzisiaj! urzadzilam sobie najpierw we wlasnym zakresie lazege po olbrzymim domu handlowym, oczywiscie jeszcze trzeba bylo tam sie dostac, stwierdzilam ze pogoda mi nie straszna i idem pieszkom! no i doszlam, jak dotarlam do domu to bylam tak wykonczona ze juz nic mi sie nie chcialo, tymczasem jeszcze trzeba bylo ugotowac cosik jadalnego:) bo Moje Szczescie wyglodniale z pracki wraca! zupa wiec:) ogorkowa zreszta, moja ulubiona:) nie powiem - smaczna wyszla, ale i tak na sztucznym rosolku to nie to co na kawalku kosci... no coz - nie wiem co zdrowsze...tzn pod wzgledem konserwantow to wiem co zdrowsze ale pod wzgledem zawartosci tluszczu... ech nie wazne:)
w ogole to ten spacerek ucielam sobie w celu znalezienia prezencikow dla Mezczyzny Moich Marzen, jako ze zbliza siem i Mikolaj i Gwiazdka... no i totalne "victory"!!! zalatwilam sprawem za jednym zamachem!!! mam juz wsio. ciesze siem ogromniascie bo i pozyteczne i smieszne:) rozne takie coski:) ja juz na prezencik nie liczem bo swoje dostalam ale to przeciez nie oznacza ze mam Moje Szczescie prezencikow pozbawiac:)))
A Lucky wydobrzal juz calkiem jest slodziutkim kroliczkiem aczkolwiek dzisiaj mi w ramiona nie wskoczyl:( no nic, i tak jest kochany bo sie da wziac na rece:)
za to mu kupilam dzisiaj kuwete z ktorej mam nadzieje sobie maluszek zrobi fajne WC:) jak na razie zachecam go do wskakiwania do niej poprzez swieze sianko:) zastapilam w ogole nia pudlo na ktore krolis wskakiwal i stamtad jadl sianko z owej slawnej juz torebki papierowej. bylo to superek, ale hmmm za przeproszeniem gowenka mnie sie po kuchni zaczely walac a to jednak nie jest miejsce na takie sprawy:) wiec trzymajcie kciuki coby siem Lucky dal "wychowac":)
bylam w szoku tak ciezkim ze od razu zadzwnilam do mojej drugiej polowki, mimo ze akurat skonczylismy rozmowe i odlozylam sluchawke!!! no ale po kolei.
rzecz dotyczy oczywiscie kroolinia. wzielam go swoim zwyczajem na rece, poglaskalam wycalowalam ten sliczniusi lepek, odstawilam na ziemie - jako ze kroolisiow nie powinno siem stresowac zbyt dlugim trzymaniem na rekach. zwlaszcza takich nie do konca oswojonych kroolisiow. odstawilam wiec, a ten nie wiele myslac (?) wepchnal mi lepetynke pod reke i tak sobie siedzi!! no to go zaczelam glaskac ale w miedzyczasie zaczely mi dretwiec nogi, wiec wzielam go znow na rece. po krotkim glaskaniu zaczal sie wiercic, wiec grzecznie odstawilam na ziemie, ale nie poszlam sobie tylko siedze tak z wyprostowanymi nogami. Lucky nagle zrobil takie chyc! i juz mi usiadl na udo! szok! ale to jeszcze nic! za chwilke zrobil drugie chyc! i... siedzi mi w objeciach, z lepkiem rozkosznie wepchnietym w zgiecie lokciowe!!!! rozczulilo mnie to prawie do lez!!! takiego stworka nie mialam jak zyje!!! tylko jeden z moich chomiczkow byl tak wytresowany ze jak wkladalam reke do klatki to po rekawie mi sie wdrapywal na ramie:) wracajac do kroolinia - poglaskalam go ile sam chcial! jak zaczal sie znowu wiercic - odstawilam na podloge. i chycilam w reke telefon i dzwoniem do mojej drugiej polowki!!!! normalny szok w ciapki!!!!!!
rozczulilam siem. zgarnelam dzisiaj tego maluszka mojego kroolisiowatego i polozylam sobie na kolanach. usiadlam przed telewizorkiem, i tak sobie glaszczac go siedzialam i gapilam sie. tak slodko polozyl sobie lapki na miom ramieniu i brodke oparl na tych lapkach!!! nie moge, to bylo takie slodziutkie!!! wycalowalam ten brazowy lepek:) polozylam go na podlodze jak sie zaczal wiercic :) w koncu co za duzo to nie zdrowo - kroolis tez ma swoja cierpliwosc. ale straszliwie sie ciesze bo poprzedni kroolis to niestety ale nie dal siem trzymac na rekach. wyrywal sie i wyskakiwal z ramion. nie wazne jaka wysokosc - skakal na leb na szyje!
torebka papierowa z siankiem i odrobinka granulatu ciagle jest najbardziej ulubiona zabawka Lucky'ego:) oczywiscie kazdego dnia musi byc nowa bo z tamtej zostaja...hmmm jakby to nazwac? nie wiory bo jednak troche wiecej, ale cosik co nie ma...dna:))) dno jest doszczetnie wygryzione i wydrapane!!!
i tak to sobie zyjemy spokojniutko z dnia na dzionek:)))
a swita niebezpiecznie siem zbliazja i juz... mniej niz miesiac...
bardzo siem spieszem bo maluch na dole szelesci cyms nie wiem czym i nie chcem zeby mi cos zezarl czy cos w tym guscie:)
dzisiaj urzadzilismy sobie kolejna czesc naszego serialu pt. "wyprawa na zakupy czesc druga - i nie ostatnia". ciesze sie jak glupia bo mimo ze kupujemy prezenty dla tej "drugiej polowy rodzinki"(hmmm...mam na mysli rodzinkem mojej drugiej polowy), to moje szczescie bierze pod uwage moje pomysly:))) staramy sie spedzajac jak najmnije kupywac jak najfajniejsze rzeczy co nie zawsze sie udaje ale... calkiem calkiem jak na razie:) przy okazji dostalam prezenty na Mikolaja, pod choinkem no i nie wiem czy czasem nie zahaczylismy o moje urodzinki!!! straszliwie siem cieszem!!! nie powiem co to bo sie bedzie jeszcze ktos smial! ale siem cieszem jak glupia:))) w zasadzie to dostalam dwa prezenty nawet:)))
zastanawiam siem nad tymi Swietami... i wyszlo mi ze najbardziej to bym chciala - biorac pod uwage nie to o czym marze ale to co mozna zrealizowac - byc tylko we dwojke z mezem... i krolikiem... przynajmniej w Wigilie... poczuc nareszcie ze te Swieta sa nasze... i nie gonic wszedzie... zobaczymy jak sie uda... jak dostaniemy zaproszenie gdzies do rodzinki - czy to mojej czy to mojej drugiej polowyto pewnie ze pojedziemy... ale nie przestaje marzyc o takich Swietach spedzonych tylko we dwoje we wlasnym domku... w ciszy spokoju i Naszej Radosci....
sprawdzilam czym szelescil:) oczywiscie torebka papierowa z siankiem:)))))
...wypelniona siankiem roznego rodzaju i odrobinka granulatu... hehehe:) tym wlasnie sie zajal bardzo usilnie Lucky dzisiaj. ma ulubione miejsce - jak slyszy jakikolwiek szmer torby w kuchni przylatuje i wskakuje na plastikowe pudlo w ktorym trzymamy kroolocze zarcie:) nie wazne czy jest ono zamkniete czy otwarte. dzisiaj przywiazalam do stolika obok ktorego stoi owo pudlo papierowa torebke wypelniona wyzej wymienionymi "przysmakami". jako ze Lucky nie bardzo wiedzial co to jest - oberwalam rozek tej torebki...no i zaczela sie polka! Lucky wpadl w szal, rwal torbe naprzemian uzywajac do tego zebow i lapek. zapieral sie przy tym ze wszystkich swych krooliczych sil, a jako ze stal na plastikowym pudle... tylne lapki slizgaly mu sie niemilosiernie... podskakiwal przy tym smiesznie:) zeby nie bylo ze ja biedaka glodze - w zagrodce ma ile zapragnie sianka i wody oraz granulat. ale wiadomo - co innego taki ktory lezy pod noskiem i nawet nie trzeba sie podnosic zeby go zdobyc a co innego taki zdobyczny!!! splakalam sie ze smiechu!! Maluch dal sie oszukac i dwa razy mu zapakowywalam to samo sianko do torebki:) bo przeciez on nie tylko wyszarpywal sianko w celu zjedzenia ale i w celu wyszukania sobie tych najlepszych zdziebelek:) hihihihi!!!
wyszlo oczywiscie ze kroolis nie jest kroolisiem rasy "netherland dwarf" tylko "dutch" rozni siem to tym ze nie jest "karzelkiem" tylko "maluchem":) znaczy siem moze dorosnac do wagi 2 - 3,25kg, pod warunkiem ze go nie zapasiemy:) postaramy siem nie. na razie ma 0,6kg, czyli powiedzmy... no ejszcze mu troche brakuje ale ma dopiero przeciez okolo 12-13 tygodni:)
slicznie wpruwal dzisiaj granulat az mu sie uszki trzesly no i "kilogramy" sianka:) efekt taki ze zrobil duzo "slicznych" bobkow:) naprawde jakby mi kto pol roku temu powiedzial ze kiedys bede taka szczesliwa z powodu... krooliczych bobkow to bym nie uwierzyla... a jednak:) i w ogole siem ozywil:) a cieszem siem jak glupia bo siem daje trzymac na rekach, jest taki "przytulny" a jak go biore na rece to probuje mi wskoczyc na ramie - lubi sie przytulac do szyi:) slodkie malenstwo:)
szal zakupow przedswiatecznych. najgorzej z dzieciakami, ale w tym roku motywem przewodnim naszych prezentow zrobilismy ksiazki wiec jakos sie przezyje:)))
ciekawa jestem jak Swieta w tym roku wypadna...gdzie bedziemy...i jak bedzie...
staram sie nie myslec. to za bardzo boli ...
no tak sadzac po tytule prawdopodobnie nikt nie "wkliknie sie" na mojego bloga sprawdzic o czym bo wszyscy majom dosc mnie mojego marudzenia itd.
ale ze swoja dziecieca naiwnoscia sobie pomyslalam (zuchwale to przyznaje sie bez bicia!:) ) ze moze a noz widelec lyzka ktos sledzi poczynania mojego kroolisia???
no i wlasnie. w takiej kolejnosci jak tytule - ale najwazniejsze ze jest! sianko oczywiscie jest "number one" ciagle:) ze tez mu sie nie znudzi? tfu zebym w zla godzine nie powiedziala - nie zebym przesadna byla a skadze:))) potem jest woda. no i przylapalam malego drania jak wcinal granulat:) nareszcie!!! co do bobkow to rzecz oczywiscie najwazniejsza co kazdy wlasciciel kroolisia wiedziec powinien:) rano sie przerazilam! bylo ich bardzo duzo ale takia malenkie!!! wystraszylam sie nie na zarty ale teraz znowu sie unormowaly:)
swoja droga sie zastanawiam jak to moze wygladac czasami - ja wolam moja druga polowe i on leci na zlamany kark tylko po to zeby obejrzec... krolicze bobki...:) hehehehehe:)
mam nadzieje ze nikt nie jadl sniadania/obiadu/kolacji * w momencie czytania tej notki:))) jesli tak - smacznego:)))
i strasznie Wam wszystkim dziekuje:)
* niepotrzebne skreslic:)))